niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 11 - Zepsuta miłość



         Półdemon wstał z ziemi, rozrywając łańcuchy.
- Witaj. Jestem Dante. Powinienem być ci wdzięczny za pomoc, ale popsułaś mi zabawę – rzekł, uśmiechając się.
- Przepraszam. Myślałam, że jesteś w niebezpieczeństwie. – Remexa uśmiechnęła się przymilnie. Jeszcze bardziej zbliżyła się do bohatera, stąpając lekko po zielonej trawie.
- Nic się nie stało. Zafundowałaś mi ciekawe widowisko – odparł Dante odwzajemniając uśmiech. Miał nieczyste myśli w stosunku do półdemonicy. Dziewczyna zauważyła to w jego oczach i zaczęła chichotać.
- Wiem o czym myślisz.
Półdemon zaśmiał się. Po chwili przestał i powiedział:
- Zdaję sobie z tego sprawę. Chodźmy może do mojej drużyny. Jestem pewny, że chętnie cię poznają. Co ty na to?
         W tym czasie Saristay i Aries zaczęły nawoływać Dantego. Odpowiedziała im cisza. Po chwili usiadły na ziemi, kończąc bezowocne poszukiwania, jeszcze zanim się zaczęły.
- Gdzie jest ten dureń?! – zawołała zirytowana Łowczyni.
- Nie wiem. Może poślemy na zwiady Fariona i Reedusa? – zapytała Saris, przeciągając się.
- Nie będę męczyć Reediego dla takiego głąba! – warknęła w odpowiedzi dziewczyna.
- To odpocznijmy, może się znajdzie. Ja z Farionem zajmę się kolacją. Muszę wyruszyć teraz, jeśli chcę coś złapać. Ciekawe kiedy spotkam jakąś zwierzynę… – mówiąc to, półelfka podążyła w głąb lasu, a za nią ruszył powiększony Fario.
- Okej. Rób co chcesz. Ja tu zostaję – odburknęła pod nosem zdenerwowana Aries.
         Dante i Remexa szli razem w zapadających ciemnościach. Las dawał przyjemny chłód po dosyć upalnym dniu.
- Zobacz! Widać światło w oddali. To pewnie Saristay zajęła się rozbiciem obozowiska na noc – zawołał Dante, wskazując ręką przed siebie.
- To chodź, pójdziemy do nich – stwierdziła kobieta, przyspieszając kroku. Po przejściu paru metrów, znaleźli się w obrębie obozu. Przy ogniu drzemała Aries, opierając się plecami o Reedusa, który poszedł za jej przykładem. Nie było śladu po Saristay.
- Tak słodko wygląda jak śpi – szepnął Dante do Remexy.
- To prawda. Strasznie ładna jest ta dziewczyna.
- O kim mówisz? Mówiłem o smoku!
Kobieta spojrzała na półdemona zdziwiona. Po chwili zaczęła się śmiać. Razem wkroczyli do obozowiska i ułożyli się przy ogniu. Dante położył głowę na kolanach półdemonicy. Ta zaczęła bawić się jego włosami. Półdemonowi wydawała się ta pozycja całkiem normalna. Miał wrażenie, że zna Rem już długi czas i że są niezaprzeczalnie zakochani. Zupełnie zapomniał, że poznali się kilka godzin wcześniej. Ich twarze oświetlał blask ogniska. Zaczęli rozmawiać ze sobą, uważając, żeby nie obudzić Aries. Łowczyni jednak spała całkiem mocno. Po krótkim czasie para również zasnęła.
W tym momencie z lasu wyszła radosna Saris. W ręku trzymała za uszy trzy króliki. Obok niej szedł Farion. Na plecach miał przytwierdzonego rzemieniami wielkiego dzika. Półelfka wtem zatrzymała się w półmroku. Spojrzała na śpiących.
- Farion… Co tu się dzieje? – zapytała niespokojnym szeptem. – Co to za kobieta?
- Wiem tyle samo ile ty. Jednakże ona ma w sobie podobną aurę do aury Dantego. Czujesz to samo? – odpowiedział jej Fari.
- Tak. Czy to dobrze?
- Nie wiem. Nie powinno. Ale jeśli Dante jej zaufał… Jednak ja wolę być czujny. Możesz iść spać. Zostaw to mnie.
- Jak chcesz… - Dziewczyna zdjęła zdobycz z przyjaciela i całe pożywienie zawiesiła na drzewie obok. Nie miała siły zastanawiać się, co tak zmartwiło Fariona. Aura jak aura. Ta od półdemona trochę się różniła od aury zwykłego człowieka, jednak to nie była ogromna różnica. Dante nadal pozostawał, w pewnych odczuciach i odruchach, człowiekiem. Nawet był przede wszystkim człowiekiem, a dopiero później demonem. A jeśli ta nieznajoma ma taką samą aurę to też powinna mieć w sobie jakieś ludzkie odruchy i nie powinna być niebezpieczna. Saristay, kończąc tym optymistycznym wnioskiem rozmyślania, ułożyła sobie posłanie z trawy, pocałowała zwierzęcego towarzysza w nos i poszła spać.
         Rankiem Sari i Remexa obudziły się równocześnie. Piękna półdemonica powoli wstała z Dantego, uważnie obserwując łuczniczkę. Dziewczyna przetarła oczy rozespana. Jeszcze nie pozbyła się resztek snu ze wspomnień. Rem usiadła z boku. Przeczekała chwilkę po czym zapytała z lekkim uśmiechem:
- Może zrobimy razem śniadanie?
Jej słodki głos można było porównać z porannym ćwierkaniem letnich ptaków. Przywodził na myśl ciepło i radość.
- Nie ma sprawy – odparła jej półelfka. Trudno byłoby odmówić takiej miłej osobie. – Ale kim ty jesteś? - zapytała, przyglądając się kobiecie.
- Jestem dziewczyną Dantego. Mam na imię Remexa.
- Nie mówił, że ma dziewczynę. – Sara była zaskoczona.
- Mniejsza o to. Zajmijmy się może gotowaniem? Sądzę, że to będzie bardziej wydajne niż czcze rozmowy. Prawda, Saristay? – Remexa wstała i podeszła do mięsa, wiszącego na gałęzi. Sari przez chwilę patrzyła na nią zszokowana.
- yyy… Znaczy… Skąd ty…
- Znam twoje imię? Dante mi powiedział.
- A. W porządku. – Półelfka wstała i zajęła się wypatroszeniem martwego dzika. W tym czasie Remexa robiła zaprawkę do gulaszu. Kilka minut pracowały w milczeniu. W końcu kobieta przerwała ciszę:
- I co ty na to?
- Ale na co? Śniadanie?
- Nie. Mój plan.
- Że co? – Saris przerwała pracę i podniosła wzrok na demonicę.
- Mój plan zaprowadzenia Dantego do Ingost – wyjaśniła spokojnie Remexa.
- Ingost? Co to?
- To kraina w której żyje Władca Demonów. Konkretnie jest to ojciec Dantego. Mam zaprowadzić tam chłopaka, aby stanął u boku ojca i sprawił żeby ten świat stanął w płomieniach, a oni odbudowali go na nowo jako nowy świat demonów. – mówiąc to nie przerywała gotowania.
- yyy…eee… Znaczy się… Co?! Czy to żart? Dlaczego mi to mówisz?
- Nie jesteś dla mnie zagrożeniem. – Remexa w końcu podniosła głowę znad przygotowywanej potrawy. Spojrzała w oczy Saristay, wręcz hipnotyzując czerwonymi oczami. Jej głos zmienił się. Nie był już słodki i miły dla ucha. Przerażał. - Naprawdę myślisz, że ktoś ci uwierzy? Lubię się bawić, a widok twojego zmieszania będzie dla mnie przyjemnością. – Uśmiechnęła się mrocznie. Saris chciała coś powiedzieć, ale demonica kontynuowała swoją wypowiedź, nie dając jej dojść do słowa. - Uwielbiam się bawić z takimi niby radosnymi stworzeniami jak ty. Na co dzień takie miłe, przyjemne i słodkie, ale jak dojdzie co do czego, to wpadają w szał. Ich złość daje mi radość i satysfakcję. – Po czym jak gdyby nigdy nic, wróciła do gotowania. Nóż wypadł z rąk roztrzęsionej Saristay.
Ostatnią wypowiedź demonicy usłyszała wybudzająca się Aries. Przetarła oczy, po czym powoli wstała.
- Dzień dobry. Eee… - zawahała się, widząc Remexę. - Co to za monstrum? I czemu ma ryj jak ten idiota? – zapytała zszokowana. Saristay wybuchła nieposkromionym chichotem. Nadal była trochę roztrzęsiona i niezbyt panowała nad swoimi reakcjami.
- Trochę szacunku, młoda damo – odparła kobieta, patrząc na Aries i jednocześnie mieszając w garnku.
- Nie mów do mnie, bo twój oddech zabija! – zaśmiała się wojownicza półelfka. – Dla ciebie jestem „panią Łowczynią”, a nie „młodą damą”. – Demonica zignorowała uwagę błękitnowłosej. Natomiast Saristay, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, odezwała się:
- I co? Zatkało cię? - Remexa się gwałtownie odwróciła.
- Nie zatkało mnie. Po prostu wiem, że ta dziewczynka musi się wyszumieć.
- Patrz na siebie, ślepa kozo… - burknęła pod nosem Aries. Jednak doszło to tylko do słuchu Saristay, która po chwili zaczęła tarzać się po ziemi. Próbowała zdusić niepohamowany chichot. W tym czasie obudziła się reszta drużyny. Nie wiedząc co się dzieje, stanęli z boku i zaczęli obserwować.
- Z kim ja muszę, do cholery, być w drużynie?! – Dante zwrócił się do Reedusa i Fariona. Smok zmierzył go wzrokiem.
- Odezwał się… On przecież świeci inteligencją – smoczysko zwróciło się do wilka.
- Sam se drużynę wybierał… - odpowiedział Fari. Rozmowę prowadzili prywatnie, więc Dante nie mógł ich usłyszeć, choćby chciał.
- No dobra śmierdziele, ja idę się ogarnąć. Wy pilnujcie, aby się nie pozabijały. – powiedział półdemon i odwrócił się od nich.
- Sam ich pilnuj – warknął wilk do Dantego.
- Czyli jednak możecie się zwrócić do innych! Chociaż to tylko myśli.
- Tak, pacanie. Obaj z Reedim potrafimy to zrobić.
- Aha. Dobrze wiedzieć futrzaku. W każdym razie, pilnujcie ich. – Demon odszedł w stronę drzew.
         Dziewczyny zaprzestały kłótni. Tymczasowo zawarły niewypowiedziany rozejm. Jednakże zauważyły, że znowu nie ma Dantego.
- Gdzie ten baran zaś polazł?! – krzyknęła Aries, zrezygnowana.
- Poszedł w las. Ponoć chciał się ogarnąć – odpowiedział jej Reedus.
- Znowu gdzieś poszedł bez naszej wiedzy?!
- Powinien zaraz wrócić na śniadanie – stwierdziła Remexa. – On nie wytrzyma długo bez jedzenia.
- Można się domyślić.
Saristay i Remexa w dalszym ciągu zajęły się gotowaniem. Aries, z braku innych zajęć, zaczęła patroszyć króliki. Nie minęło dużo czasu, a mięso znalazło się w gulaszu. Od tego momentu wszyscy czekali zniecierpliwieni aż się ugotuje. Tymczasem Dante w końcu wrócił.
- Dzień dobry, dziewczyny! Jak tam śniadanie?
- Dante. Ty baranie. Musimy coś sobie wyjaśnić odnośnie pewnej osoby – Aries, wskazując na Remexę, wrzasnęła – Kim ONA do cholery jest?!
- Jego dziewczyną – odezwała się Saristay.
- Chwila! Ja mam dziewczynę? – odparł zaskoczony Dante. – Ach, no przecież. Remexa nią jest. Nie wiem jak mogłem o tym zapomnieć.
- Długo się znacie? – zapytała Sara, zerkając na Rem. Kobieta uśmiechnęła się przymilnie, ale mroczny błysk w oku zdradził, że wszystko to, to tylko poza.
- W sumie to nie jestem pewien. Poznaliśmy się chyba wczoraj… - Dante spojrzał w oczy Remexy. Po chwili potrząsnął głową i  dokończył wypowiedź -
Znaczy, wczoraj znów się spotkaliśmy. Znamy się o wiele dłużej.
Saristay nic na too nie odpowiedziała, jednak wydawało jej się, że coś w tej sytuacji nie gra. Potwierdził to kolejny złośliwy uśmieszek kobiety, rzucony w stronę półelfki.
- Idiota… - załamała się Aries.
- Potwierdzam… - rzucił smok myślą do załamanej dziewczyny. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- ARIES! Ty się uśmiechnęłaś! Masz piękny uśmiech! – zauważyła Saristay.
- Ja?! Nie! Masz zwidy! – wyparła się błękitnowłosa.
- Aries, widziałem… - dodał Reedus. – Ale… Jak to możliwe?!
- Nieważne! Jedzmy! Chyba jest gotowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz