Dante z Kaisem siedzieli na wzgórzu,
podczas gdy Saristay z Farionem polowali na kolację.
- Słuchaj. Będę mówił powoli. Magia to taka rzecz, która jest w tobie – mówił niziołek jak do małego dziecka. – Każdego dnia może o sobie dać znać. Jest to bardzo niebezpieczne. Jeśli jej nie powstrzymasz to spłoniesz, przytłoczony mocą. Ale jeśli nauczysz się nad nią panować to będziesz mógł robić różne magiczne sztuczki. Wiesz, kuleczki ogniste i kwiatuszki z wody, herbatki lecznicze i takie różne słodkie rzeczy. Do tego potrzeba trochę silnej woli. Ale ty ją masz, prawda?
- Słuchaj. Będę mówił powoli. Magia to taka rzecz, która jest w tobie – mówił niziołek jak do małego dziecka. – Każdego dnia może o sobie dać znać. Jest to bardzo niebezpieczne. Jeśli jej nie powstrzymasz to spłoniesz, przytłoczony mocą. Ale jeśli nauczysz się nad nią panować to będziesz mógł robić różne magiczne sztuczki. Wiesz, kuleczki ogniste i kwiatuszki z wody, herbatki lecznicze i takie różne słodkie rzeczy. Do tego potrzeba trochę silnej woli. Ale ty ją masz, prawda?
- Masz mnie za
debila? – zapytał zdenerwowany i upokorzony Dante.
- Tak – powiedział już poważny Kais. – Masz podobno moc magiczną, więc jak możesz tego nie potrafić?! Nawet w małym stopniu?! Czuć od ciebie moc, ale uśpioną! Czegoś takiego nie da się NIE kontrolować! Nie uwierzę dopóki nie spróbujesz! – krzyknął.
- Wychowywał mnie szermierz, a nie mag! – wycedził półdemon przez zęby.
- Tak – powiedział już poważny Kais. – Masz podobno moc magiczną, więc jak możesz tego nie potrafić?! Nawet w małym stopniu?! Czuć od ciebie moc, ale uśpioną! Czegoś takiego nie da się NIE kontrolować! Nie uwierzę dopóki nie spróbujesz! – krzyknął.
- Wychowywał mnie szermierz, a nie mag! – wycedził półdemon przez zęby.
- Yhm, no i co z
tego? Nawet niemowlak w pewnym stopniu panuje nad swoją mocą. Czegoś takiego
jak opanowanie, to sam byś mógł się na… - Nie skończył, ponieważ Dante chwycił
go za szyję. Półdemon wstał i wystawił niziołka nad przepaść. Przerażony Kais
zaczął się panicznie wyrywać.
- Gabo! – wycharczał.
Z lasu wybiegł ogromny, czarny goryl. Szybko przyczłapał do półdemona i wyrwał Kaisa z jego rąk. Postawił niską postać na ziemi.
- Spisałeś się… Tym razem – rzekł niziołek, otrzepując ubranie.
- Co to jest do cholery! Nie wynajmowałem całego cyrku! Wystarczy już, że mamy klauna! – Dante wskazał palcem na Kaisa.
- Gabo to mój obrońca i przyjaciel! Wynajmujesz mnie, wynajmujesz jego! – zawołał mały mag. - Dwa w cenie jednego – dodał.
- Gabo! – wycharczał.
Z lasu wybiegł ogromny, czarny goryl. Szybko przyczłapał do półdemona i wyrwał Kaisa z jego rąk. Postawił niską postać na ziemi.
- Spisałeś się… Tym razem – rzekł niziołek, otrzepując ubranie.
- Co to jest do cholery! Nie wynajmowałem całego cyrku! Wystarczy już, że mamy klauna! – Dante wskazał palcem na Kaisa.
- Gabo to mój obrońca i przyjaciel! Wynajmujesz mnie, wynajmujesz jego! – zawołał mały mag. - Dwa w cenie jednego – dodał.
- Nie dość, że mam
wypłosza na głowie, to jeszcze małpę! Patologia! – zbulwersował się Dante.
- Och… Dobra, nie. Na spokojnie. - Chłopak usiadł na ziemi, kiwając aby mężczyzna zrobił to samo. – Jeszcze raz. Co potrafisz?
- Och… Dobra, nie. Na spokojnie. - Chłopak usiadł na ziemi, kiwając aby mężczyzna zrobił to samo. – Jeszcze raz. Co potrafisz?
Półdemon, siadając,
spojrzał na niziołka zirytowany.
- Mówiłem już, że
nic. Kilka dni wcześniej nie zdawałem sobie nawet sprawy, że cokolwiek MOGĘ
zrobić. Podczas ataku orków niespodziewanie zacząłem używać magii. Nie mam
pojęcia jak to robiłem, ale zabijałem ich skutecznie. Według mojej chęci.
- Tego mi idioto nie
powiedziałeś! Teraz sprawa rysuje się inaczej. – Niziołek zaczął mówić, coraz
bardziej nakręcając się na temat. – W takim był to nagły wybuch mocy
niekontrolowanej. Nawet nie znasz przyczyn i skutków swojej potęgi. Do niedawna
żyłeś jak zwykły minotaur, więc miałeś prawo nie spodziewać się, że moc w tobie
wybuchnie. Rzadko zdajemy sobie sprawę z naszej potęgi na tym świecie. Magia
nie jest zarezerwowana tylko dla demonów, gnomów i ludzi. Na upartego każdy może
jej się nauczyć… Tylko niewiadomo czemu elfy nie lubią uczestniczyć w gildiach
i…
- Co?! Stop. Wolniej
i bardziej zrozumiale proszę, gnomie.
- Nie jestem gnomem,
zrozum to minotaurze. Jestem niziołkiem – wyjaśnił chłopak zrezygnowanym tonem.
- A ja nie jestem
minotaurem.
- To niby kim?
- Półdemonem.
Kais zamilkł zaskoczony.
Na chwilę odebrało mu mowę z szoku. Dante zaczął się śmiać z jego miny. To go
skutecznie otrzeźwiło.
- Hej! Cichaj! Serio
myślałem, że jesteś minotaurem.
- No to się pomyliłeś
dzieciaku. Kontynuuj może swoje bajeczki o magii, bo jak widzę lepiej ci to
idzie niż myślenie.
- Nie wywyższaj się,
bo mogę być od ciebie o wiele starszy niż myślisz.
- Ta? Niby jak?
- Nieważne. Lepiej
zacznijmy od teorii. Wiesz w ogóle coś o magach? Czy tylko, że machają rękami,
mówiąc dziwne słowa?
- Niewiele, a to co
gadałeś jeszcze bardziej to zagmatwało.
- No to od początku.
Każda istota może nauczyć się magii. Tylko niektóre rasy są do tego wręcz
stworzone, a inne nie. Ty wywodzisz się z ludzi i demonów, więc już mnie nie
dziwi tak bardzo twoja silna moc magiczna. Ale ja jestem niziołkiem, a niziołki
zwykle ratują się Gildią Złodziei, rzemieślnictwem oraz sprzedażą. Ale to
ostatnie nie najlepiej nam idzie.
- Przejdź do rzeczy,
bo zmieniasz temat – przerwał Dante. - Jak mam się nauczyć kontroli?
- Staram się ci to
powiedzieć, ale ciągle mi przerywasz. Wracając do rzeczy, to powiem to w
skróconej formie. Magia należy do każdego, ale istnieją magowie naturalni jak i
wyuczeni. Ci naturalni zajmują się najczęściej jednym z czterech głównych filarów
magii. Śmiercią, Żywiołami, Wolną Wolą oraz Miksturami i Ziołami. Wyuczeni
natomiast zadowalają się magią pośrednią od tego, na przykład Mag Wody, Burzy,
Ziemi, Ziół, Maści… I mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Aby nauczyć się
najlepszej kontroli nad sobą, musisz odnaleźć swoją drogę. Moją są Żywioły. –
Niziołek podniósł rękę, a liście leżące obok niego zawirowały w szaleńczym
tańcu z małymi kamyczkami. Po chwili listki spłonęły, a kamyki opadły na
ziemię.
- Czyli muszę
odnaleźć drogę? To nie ma sensu. Nie mam na to czasu. Jesteś słabym
nauczycielem.
- Nawet nie
spróbowałeś.
- Spróbować? Ja się
muszę nauczyć to kontrolować. Nie jestem magiem i nie mam zamiaru nim być.
Walka to coś bardziej interesującego.
- Czyli nie chcesz
szukać ścieżki? – Kais przejechał ręką po twarzy, załamany. – To zróbmy to co
dzieci. Spokój i lewitacja.
Dante spojrzał
pytająco na chłopaka. Wbrew pozorom był nawet zainteresowany tą całą mocą
magiczną, jednak wiedział, że nie ma czasu na naukę. Musiał na razie tylko
wiedzieć jak się kontrolować. Może później kontynuowałby naukę. W dodatku
pierwszy raz widział prawdziwego maga z Gildii. W życiu nie myślał, że z kimś
takim będzie rozmawiał, a co dopiero się z nim kłócił. Sądził że magowie są
zawsze przeraźliwie silni i pysznią się swoimi umiejętnościami. Ale ten
wypierdek bynajmniej taki nie był. W takim razie musiał albo być słaby, albo na
tyle silny, żeby jego potęga z niego emanowała. Jednak to ostatnie nie
pasowało. No bo przecież był niziołkiem! Jak TA rasa mogłaby kiedykolwiek
wyglądać dostojnie i poważnie?
Kais wstał z ziemi z westchnieniem.
Stanął w rozkroku, spojrzał na coś i zamknął oczy. Zaczął podnosić powoli jedną
z rąk, a leżące nieopodal kamienie równo z jego ruchami, podnosiły się w
powietrze. Kiedy były już całkiem wysoko, niziołek, mając cały czas zamknięte
oczy, zaczął machać ręką, a kamienie według jego ruchów zaczęły latać wokół
nich. Kilka razy o włos minęły Dantego. Nagle mag zatrzymał się i przyciągnął
rękę do siebie. Kamienie opadły na ziemię, tworząc okrąg w którym można było
rozpalić ognisko. Chłopak otworzył oczy i uśmiechnął się.
- No! Jednak nie
wyszedłem z wprawy – zawołał wesoło. - Ale to nadal tak męczące jak wcześniej.
Wolę posługiwać się powietrzem.
- I co? To wszystko –
zapytał Dante, niepewnie spoglądając na krąg. – Nic w tym nadzwyczajnego.
- Nadzwyczajne, czy
nie, spróbuj to powtórzyć. Po pierwsze, wyryj sobie w pamięci to miejsce. Nawet
mając otwarte oczy nie jest to najprostsze. Po drugie, wybierz obiekt, który
będziesz przenosić. Po trzecie, uspokój się. Ostatnie co musisz zrobić to
oczyścić umysł i skupić się na tym, aby obiekt usłuchał się twojej woli
połączonej z magią i uniósł się w powietrze. – Niziołek usiadł znowu na ziemi.
Obok niego padł goryl, który cały czas stał obok. Mag zaczął głaskać zwierzaka,
patrząc wyczekująco na półdemona.
- Po co mam to robić?
- Żeby nauczyć się
opanowania swojej magii, oczywiście.
Dante spojrzał
wilkiem na towarzysza i patrząc na wielką gałąź, zaczął naśladować ruchy
małego. Sądził, że to nie może być tak trudne. Wyobrażając sobie zaskoczoną
minę niziołka, kiedy się mu uda, skupił się, aby ten drewniany patyk podniósł
się. Zaczął machać ręką. Nic się nie stało.
- I co? To takie niby
proste, czy jednak nie? – zawołał mag.
- To proste! Tylko
właśnie mnie rozproszyłeś! Jestem pewien, że to mi się uda – rzekł Dante,
zerkając na Kaisa. To co powiedział nie było już prawdą. Zaczął mieć
wątpliwości. Spróbował jeszcze raz unieść patyk. Znowu nic. Niziołek zaczął się
śmiać.
- Uspokój się!
Inaczej nie uwierzę w twoje mieszane pochodzenie! Musisz opróżnić umysł, a nie
rozmyślać nad swoimi problemami. Tymczasowo twoim jedynym celem jest
podniesienie tego badyla.
- Przecież wiem! –
warknął mężczyzna.
Próbował kilkanaście razy, ale nic z
tego nie wychodziło. Za każdym razem nie był całkowicie skupiony na magii, więc
nie udawało mu się. Kiedy już myślał, że coś się stanie, rozpraszały go
okoliczne zwierzęta. Zastanawiające było to, że Kais nie odezwał się już ani
razu, tylko przyglądał się uważnie jego wysiłkom. W końcu Dante padł na ziemię,
zaskakująco zmęczony. Miał szczerze dosyć całej tej magii i ogólnie
wszystkiego.
- Nie potrafisz się
skupić na jednej rzeczy – powiedział poważnie niziołek. – Ciągle cię coś
rozprasza. Nie ma szans abyś przez najbliższy czas zdołał to zrobić. Muszę
wymyślić coś innego. Na razie dajmy sobie spokój. Twoja magia jest dziwna. Nie
jest uśpiona, ale też nie obudzona. Cały czas trwa w dziwnym stanie spoczynku.
W dodatku wygląda jakby należała do kogoś innego. Nie rozumiem tego, ale będziesz
musiał nauczyć się jej używać.
- Skąd ty to wiesz?
Mam to gdzieś napisane, czy coś? – zapytał Dante, leżąc na wznak na ziemi. Nie
miał nawet siły się kłócić.
- Tak jakby. Posiadam
magiczny wzrok, którym mogę zobaczyć twoją moc. Nie wszyscy magowie go mają,
jednak bardzo to ułatwia naukę. Jest również dużo istot nieparających się
magią, które mają magiczny wzrok. Są również inni, którzy nie mają magicznego
wzroku, lecz tylko wyczuwają siłę mocy.
- To jest dziwne.
- Wiem, nie przejmuj
się. A tak w ogóle to gdzie Saristay? Powinna już wrócić.
W tym momencie z lasu wyszła dziewczyna
z dzikiem na plecach. Trzymała zwierzę za tylnie kończyny. Obok niej szedł
Farion, niosąc drugiego w pysku. Zabity zwierzak bujał się w szczękach wilka,
co skomponowało się w komiczny widok.
- Tylko was uwiecznić! Arcydzieło stulecia! – wybuchnął śmiechem Dante.
- O co ci chodzi? – Saristay z ironicznym uśmiechem rzuciła w półdemona dzikiem. Mężczyzna dostał nim w twarz. Z trudem zdjął truchło zwierzęcia z siebie, które nabiło się na rogi.
- No teraz, to przegięłaś! Jednak ci daruję, bo jesteś dziewczyną i dużo ci zawdzięczam. W dodatku jestem zbyt zmęczony na walkę. Ale ostatni raz! – powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Z kim ja pracuję… - Kais pacnął się w czoło, a siedząca na jego ramieniu czarna małpka poszła w jego ślady.
- Zaraz! Gdzie jest Gabo?! I co to za małpa?! Kolejna… - rzucił Dante.
- To jest Gabo, tępaku. Ma tę samą zdolność, co Farion.
- Tylko was uwiecznić! Arcydzieło stulecia! – wybuchnął śmiechem Dante.
- O co ci chodzi? – Saristay z ironicznym uśmiechem rzuciła w półdemona dzikiem. Mężczyzna dostał nim w twarz. Z trudem zdjął truchło zwierzęcia z siebie, które nabiło się na rogi.
- No teraz, to przegięłaś! Jednak ci daruję, bo jesteś dziewczyną i dużo ci zawdzięczam. W dodatku jestem zbyt zmęczony na walkę. Ale ostatni raz! – powiedział z chytrym uśmieszkiem.
- Z kim ja pracuję… - Kais pacnął się w czoło, a siedząca na jego ramieniu czarna małpka poszła w jego ślady.
- Zaraz! Gdzie jest Gabo?! I co to za małpa?! Kolejna… - rzucił Dante.
- To jest Gabo, tępaku. Ma tę samą zdolność, co Farion.
- Mogą się zwiększać
i zmniejszać, mają dwie lub więcej postaci. To są charakterystyczne cechy
magicznych zwierząt elfów. Tak samo jak myślmowa – wtrąciła się Sari.
- Myśl… Co? – spytali
równo Kais z Dante.
- No rozmowy
telepatyczne.
- Aha. Serio? Ja Gabo
znalazłem u jednego maga. I on nie potrafi mówić. Chyba… – Mag spojrzał
podejrzliwie na małpkę, która wzruszyła ramionami.
- Znalazłeś, czy ukradłeś? – powiedział zirytowany Dante.
- No dobra, ukradłem. To to samo, na jedno wychodzi, a poza tym był strasznie źle traktowany, więc go uratowałem! – tłumaczył się niziołek.
- Znalazłeś, czy ukradłeś? – powiedział zirytowany Dante.
- No dobra, ukradłem. To to samo, na jedno wychodzi, a poza tym był strasznie źle traktowany, więc go uratowałem! – tłumaczył się niziołek.
- Mniejsza o to,
uspokójcie się. Czas przygotować kolację – rzekła dziewczyna i rozpaliła
ognisko, a Farion położył się obok. Dante za ten czas poszedł nad strumyk,
przemyć twarz. Natomiast Kais i Gabo wzięli się za mięso. Już po godzinie
drużyna była po kolacji. Zmierzchało, więc zgodnie ustalili, że zostaną w tym
miejscu na noc.
- Saristay, zauważyłem coś dziwnego. Ciągle
to ty chodzisz po patyki. Dlaczego? – spytał nagle Kais. Ognisko oświetlało
jego twarz. Na kolanach leżał mu Gabo, odprężony i najedzony. - Weź kopnij
Dantego by choć raz ruszył swój zadek i sam po nie polazł. Nie można tak
wykorzystywać kobiet.
Dziewczyna zaskoczona spojrzała na chłopaka.
Siedziała obok, a przy nogach miała Fariona. Cały czas głaskała zwierzę
machinalnie.
- Słuchaj, opowiem ci coś. Na początku mojej
podróży z Dante wydarzyła się pewna sytuacja…
Po
męczącej podróży Dante rzucił swój bagaż na ziemię. Usiadł obok niego. Po kilku
minutach dołączyła do niego Saristay.
- Może tutaj rozbijemy tymczasowo obóz? –
spytała zdyszana.
- Jasne, nie mam już siły iść.
- Ja również jestem zmęczona – przerwała, by
po chwili dodać. - Ale ty jesteś silniejszy. Proszę cię, pójdź po drew. A ja
zajmę się przygotowaniem miejsca na ognisko.
Mężczyzna spojrzał na nią z politowaniem.
- No dobra, za moment wrócę - wszedł za
drzewa i po chwili w gęstym lesie nie było go już widać. Saris pozbierała
kamienie. Następnie poleciła Farionowi wykopać mały dół na ognisko. Kiedy
przyjaciel wykonał zadanie, ułożyła wokół dołu zebrane kamienie. Potem usiadła
i czekając na towarzysza zaczęła nucić sobie elfie piosenki z dzieciństwa.
Farion za to skorzystał ze swoich zdolności i będąc w postaci wilka zmniejszył
się do rozmiarów psa. Usiadł dziewczynie na kolanach, a następnie zapadł w
drzemkę pod wpływem spokojnego i czystego głosu nucącej Saristay.
Tymczasem zza drzew
po cichu wyszedł Dante i niepewnym krokiem zbliżył się do dziewczyny. Widział
jej plecy więc nie był pewny co powie na to, co udało mu się zebrać. Powoli ją
minął i stanął z przodu.
- Wróciłem...
Zaskoczona Sara spojrzała na postać
towarzysza. Chwilę mu się przyglądała i próbowała cokolwiek powiedzieć. Jednak
po paru próbach zrezygnowała i założyła ręce. Dante stał przed nią z wielkim
konarem na barku. Z gałązek, które zwieszały się do ziemi, kapała woda. Farion
nagle wybudził się z drzemki i widząc całe zajście zaczął chichotać. Brzmiało
to jakby się krztusił. Wysoki pisk wydobywał się z jego gardła.
- Da... Dante... Coś ty przyniósł? – wyjąkała
półelfka po pewnym czasie.
- No jak to co? Drewno na ognisko.
- A gdzie je znalazłeś...?
- Niedaleko jest potok, leżało w wodzie.
Stwierdziłem, że się nada. W końcu nie będziemy musieli zbierać tych malutkich,
nie? Porąbie się i będzie w sam raz.
- Mokre? Znaczy… Yyyy... Poczekaj, popilnuj
rzeczy, a ja zaraz wrócę. Będzie się ściemniać - Półelfka szybko wstała i
pobiegła do lasu. Farion już chciał biec za nią, ale zatrzymał się w pół kroku
i spojrzał za siebie, na Dantego. Spoglądając na niego, z westchnieniem wrócił
na swoje miejsce i usiadł...
- I co zrobiłaś? - spytał Kais, kuląc się ze
śmiechu.
- No jak to co? Musiałam iść po chrust –
odpowiedziała mu chichocząc. Wraz z dwójką przyjaciół śmiały się ich zwierzęce towarzysze.
Zirytowany Dante siedział na uboczu.
- Chodźmy spać, jest już ciemno - powiedział
z wyrzutem. Reszta drużyny cały czas chichocząc ułożyła się wokół ogniska. Po
chwili wszyscy zasnęli.
Dante obudził się w środku nocy i nie
mógł zasnąć. Postanowił się więc przejść, a przy okazji zahaczyć o jakieś
drzewo. Szedł spokojnie leśną ścieżką, kiedy usłyszał drobny hałas. Odwrócił
się szybko na pięcie, jednak nikogo nie zobaczył. Kontynuował wędrówkę, ale uczucie
bycia śledzonym towarzyszyło mu cały czas. Nie dawało mu to spokoju. Postanowił
więc się zatrzymać. Załatwił swoje sprawy i kiedy skończył chciał wrócić do
obozowiska. Odwrócił się. Nagle zauważył oczy dwóch ludzkich napastników.
Odbijały się w blasku sierpowatego księżyca. Zanim zdążył zareagować dostał z
pięści w twarz. Drugi człowiek zerwał medalion z jego szyi i zaczął uciekać.
Dante chciał za nim pobiec, ale nie mógł, bo niespodziewanie całe jego ciało
ogarnął potworny ból. Skulił się z tego powodu. Miał wrażenie, że coś rozrywa
go od środka. Wydawało się, że okropna udręka trwa wiecznie. Nagle uczucie
zniknęło. Powoli zaczął mrugać, próbując dojść do siebie. Rozejrzał się wokół.
Był sam, złodzieje zwiali. Przeklinając w myślach, wstał i wrócił do drużyny.
Gdy już doszedł do obozu zauważyli go
Saris z Kaisem.
- Gdzie byłeś tyle
czasu?! – spytała zirytowana Sari. – Martwiliśmy się.
- Chyba ty, mi to
było na rękę – powiedział Kais, ziewając.
- Poszedłem się
przejść – odpowiedział Dante ignorując niziołka. Niespodziewanie półdemon upadł
na kolana. Trzymając się za serce darł się w niebogłosy. Saristay i Kais
patrzyli na niego ze zdziwieniem. Ziemia pod ich stopami zaczęła drżeć. Czarne
runy, które pokrywały ciało półdemona zabłysły czerwonym blaskiem, jednak po
chwili zgasły. Pulsowały tak przez dobre kilkanaście minut. Rogi powiększały
się i zmniejszały, ogon wydłużał się i skracał, cały mężczyzna rósł i malał.
- Saristay! To znowu się dzieje! Tylko jakoś inaczej... – krzyknął w myślach Farion do dziewczyny.
- O nie! Kais zrób coś, przecież jesteś magiem! – ryknęła Saristay.
- Ale co się dzieje?! Co ja mam zrobić?!
- Cokolwiek!
- Jak chcesz… Tylko nie wiem co. Odsuń się – Kais zaczął mruczeć coś pod nosem, kiedy wszystko ustało. Dante próbował się podnieść, jednak nie był w stanie i runął na ziemię. Podniósł głowę, jakby ktoś nad nim stał.
- Kim jesteś?! – krzyknął po chwili.
- Dante! Co ty wyprawiasz?! – rzucili razem niziołek i półelfka, gdy nagle zobaczyli, że Dante porusza ustami. Jednak z jego gardła wydobywał się zupełnie inny głos. Usłyszeli głęboki, niski, gruby głos:
- Saristay! To znowu się dzieje! Tylko jakoś inaczej... – krzyknął w myślach Farion do dziewczyny.
- O nie! Kais zrób coś, przecież jesteś magiem! – ryknęła Saristay.
- Ale co się dzieje?! Co ja mam zrobić?!
- Cokolwiek!
- Jak chcesz… Tylko nie wiem co. Odsuń się – Kais zaczął mruczeć coś pod nosem, kiedy wszystko ustało. Dante próbował się podnieść, jednak nie był w stanie i runął na ziemię. Podniósł głowę, jakby ktoś nad nim stał.
- Kim jesteś?! – krzyknął po chwili.
- Dante! Co ty wyprawiasz?! – rzucili razem niziołek i półelfka, gdy nagle zobaczyli, że Dante porusza ustami. Jednak z jego gardła wydobywał się zupełnie inny głos. Usłyszeli głęboki, niski, gruby głos:
- Dante, nie
poznajesz mnie? To ja jestem prawdziwym tobą. Ja jestem gniewem, który daje ci
siłę. Ja jestem szałem w twoim sercu. I to ja jestem prawowitym synem władcy
piekieł. Poddaj się, twój czas minął. Teraz moja kolej. – Mężczyzna z
przerażeniem odczołgał się do tyłu. Wyglądało to, jakby przed czymś uciekał.
- Cholera, co się tu dzieje?! – Kais cofnął się, a Gabo zeskoczył z jego ramienia i zwiał do lasu. Niziołek otrząsnął się z wrażenia i kontynuował zaklęcie.
- Odejdź ode mnie! Nie poddam się! Nie jesteś mną, to ja jestem prawowitym właścicielem tego ciała! – krzyczał Dante. Głos znów się zmienił:
- Cholera, co się tu dzieje?! – Kais cofnął się, a Gabo zeskoczył z jego ramienia i zwiał do lasu. Niziołek otrząsnął się z wrażenia i kontynuował zaklęcie.
- Odejdź ode mnie! Nie poddam się! Nie jesteś mną, to ja jestem prawowitym właścicielem tego ciała! – krzyczał Dante. Głos znów się zmienił:
- I tak nie
wygrasz, lepiej się od razu poddaj. Twoja dusza zniknie z tego świata!
W tym momencie
półdemon padł nieprzytomny.
Za niedługo miało świtać. Sen dziewczyny został przerwany przez nagły przypływ mocy.
- Reedus! Też to poczułeś?! – zwróciła się do smoka.
- Tak, ruszajmy.
Za niedługo miało świtać. Sen dziewczyny został przerwany przez nagły przypływ mocy.
- Reedus! Też to poczułeś?! – zwróciła się do smoka.
- Tak, ruszajmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz