niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 13 - Skutki zauroczenia



Dante i Remexa poszli dalej, nie oglądając się za siebie. Kobieta cały czas trzymała w ręku miecz, który wyczarowała wcześniej. Nagle zapytała:
- Dlaczego jesteś taki smutny?
Półdemon spojrzał na nią przygnębiony.
- One były jedynymi nieznajomymi osobami, które mi kiedykolwiek pomogły. Obie nie zwróciły uwagi na to, że mogę być niebezpiecznym demonem… – powiedział cichym, smutnym głosem. Miał prawo by smutnym. Aries była pierwszą osobą, która mu bezinteresownie pomogła, a Saristay jedyną, która chciała się z nim naprawdę zaprzyjaźnić. Chociaż był lekko wścibska jak na jego gust, to ani razu go nie zostawiła. Nawet, gdy całkowicie stracił nad sobą kontrolę, nie uciekła tylko starała się mu pomóc. Pewnie, gdyby nie ona, nie zdałby sobie sprawy ze swojej mocy i przemian. Mógłby teraz zabijać ludzi albo sam być już martwym.
- Nie martw się. Mogę ci to wynagrodzić. – Kobieta przytuliła się do chłopaka, kładąc mu głowę na ramieniu.
- Dziękuję, ale i tak mi smutno z tego powodu. – Dante spróbował zmienić tor swoich myśli, żeby nie martwić swojej kobiety. Raptem przypomniało mu się coś, co powiedziała Aries. - A zmieniając temat… Co to jest Ingost?
- O! Jesteśmy na miejscu. – Remexa zlekceważyła pytanie. Wskazała na kamienną budowlę przed nimi. Była to wielka dziesięciometrowa brama do której prowadziło siedem długich schodów.
- Co to jest? I co my tu robimy?
- Skoro już tu jesteśmy, to powiem ci prawdę. I tak byś się wkrótce dowiedział. – Rem spojrzała zafascynowana w oczy chłopaka. - Ingost to kraina demonów i cieni w której żyje twój ojciec – zaczęła poważnie. – Jest piękna i potworna za razem. Żyjemy tam w teoretycznym spokoju, lecz zaczyna nam doskwierać brak świeżego powietrza i słońca, które jest tylko tu, na górze. Dodatkowo część typów magii działa tylko w Istegard. Tyberiusz kazał mi cię tu przyprowadzić oraz sprawić, aby te dwie dziewczyny się od ciebie odłączyły. Masz stanąć u jego boku i zniszczyć ten świat. Dla nas. Demonów. Abyśmy się mogli przenieść na powierzchnię i stać się silnymi jak przed laty, a nawet silniejszymi.
- Co?! Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałaś? – Mężczyzna odsunął się od fanatycznej demonicy. Nie mógł uwierzyć w to co właśnie powiedziała. Raptownie przestała go interesować i zaczął jej nienawidzić. Czar którym go oczarowała najwyraźniej prysł. Czy w takim razie dziewczyny miały rację? W dodatku chciały go chronić? Obie? A jednak odeszły. Miały go dosyć. A to wszystko było wielkim kłamstwem i urokiem!
- Nie mogłam. Nie poszedł byś ze mną – stwierdziła. - A teraz wybacz, musimy się śpieszyć. I tak już jesteśmy spóźnieni. One strasznie nas spowolniły.
- Nigdzie z tobą nie pójdę!!! – zaparł się Dante.
- Nie pora na wygłupy. Chodź albo zmuszę cię siłą.
Dante wyciągnął miecz i rzekł:
- A więc zmuś.
- Skoro taki twój wybór.
- Niech się zacznie! Pożałujesz, że mnie okłamałaś! - Remexa zaszarżowała na Dantego. Półdemon bez najmniejszego problemu sparował cios. Następnie przez nadmiar zebranego gniewu, przemienił się w demona, jednak nie stracił kontroli nad sobą. Potrafił nad sobą zapanować, jako że był wypoczęty. W dodatku przemiana tym razem była dla niego korzystna, więc nie próbował jej powstrzymać. Rem przerażona zaczęła szeptać pod nosem. Prawdopodobnie rzucała jakieś zaklęcie. W jednym momencie demonica szeptała, a w drugim już cisnęła w Dantego kulą ognia. Chłopak spokojnie przyjął na siebie cios. Nie doznał żadnego uszczerbku. Po chwili ruszył na demonicę. Remexa próbowała zablokować cios, ale demon pod wpływem ogromnej siły złamał klingę jej miecza. Zdezorientowana kobieta próbowała się odsunąć, jednak Dante zdążył przeszyć jej ciało mieczem. Zdrajczyni bezwładnie zawisła na ostrzu. Krew spłynęła po klindze, tworząc kałużę pod ich nogami. Po chwili ciało zniknęło w płomieniach, a proch rozwiał się na wietrze.
         Nagle ziemia zaczęła się trząść. Dante spojrzał w stronę bramy i zobaczył, że się otwiera. Z jej wnętrza wyłoniła się tajemnicza postać. Półdemon czując ogromną siłę i moc omal się nie przewrócił. Postać zwróciła się do niego:
- Chodź chłopcze. Chodź do swych braci i sióstr.
- Nigdy. Moje miejsce jest tutaj. Na tym świecie – odpowiedział jej Dante pewnym głosem. Stanął w pozycji obronnej, gotów walki.
- A więc dobrze. – Tajemniczy demon zaczął coś szeptać pod nosem. Nagle spod ziemi wysunęły się stalowe łańcuchy. Owinęły się wokół kostek Dantego i ruszyły wyżej, unieruchamiając chłopaka. Miecz wypadł z jego dłoni. Postać podeszła do półdemona i uderzyła go z pięści w twarz. Zdezorientowany Dante starał się uniknąć ciosu, jednakże nie mógł. Demon z mściwą satysfakcją uderzał go dalej. Kiedy skończył, ryknął mu prosto w twarz:
- Głupcze! Nie należysz do tego świata. Należysz do Ingost! – po czym zerwał naszyjnik z szyi Dantego. Półdemon nie mógł nic zrobić w swojej obronie. Łańcuchy, którymi był obwiązany, były niezrywalne. Medalion upadł na piasek, po drodze odbijając promienie słoneczne. Postać nie zwróciła na to uwagi. Odwołała łańcuchy i chwyciła Dantego za włosy. Zaciągnęła go do bramy. Dante czuł się bardzo słaby. Wiedział, że postać jest przeraźliwie silna. Nawet będąc w pełni sił, z obecnymi umiejętnościami, nigdy by jej nie pokonał. Przeszli przez magiczne wrota. Czuli jak wiatr owinął się wokół nich. Po chwili, znaleźli się w przerażającej krainie. Demon przeciągnął półprzytomnego mężczyznę trochę dalej od bramy. Dante spojrzał na nią. Wielkie wrota zniknęły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz