niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 12 - Pierwszy rozpad drużyny



            Trzy dni później drużyna dotarła na skraj lasu. Okazało się, że tuż za nim rozprzestrzenia się wielka pustynia. Piaszczyste wydmy ciągnęły się aż po linię horyzontu. Złocisty piasek połyskiwał w blasku słońca. Gdzieniegdzie wyłaniały się drobne, suche chwasty. Nie było widać żadnych zwierząt. Cienka linia suchej ziemi oddzielała piasek od trawy. Saristay, zaintrygowana, delikatnie stanęła na piaszczystej powierzchni. Piasek okazał się miękki, niczym puch. Nagle piękny krajobraz zakłócił tarzający się w piachu Farion. Nie minęła chwila, a obok pojawiło się naśladujące go smoczysko. Wszyscy, prócz Aries, śmiali się z wygłupów stworzeń. Jednak zabawę szybko popsuła Łowczyni.
- Skończcie się wydurniać! Idziemy! – rzekła, ruszając w pustynię.
- A woda? – wtrąciła Saris. – Słyszałam w okolicy potok. Musimy zrobić zapasy.
- Faktycznie. Niech kochasie się tym zajmą, a my rozbijemy obozowisko na obiad.
- Niech będzie. – Dante nie oponował i od razu ruszył z demonicą w las. Gdy tylko odeszli kawałek, dziewczyny z zapałem postawiły obóz i rozpaliły ognisko. Następnie Saris położyła się na gorącym piasku zakładając ręce za głowę. Aries podeszła do niej i poszła w jej ślady.
- Miękko, prawda? – zapytała Saristay z przyjemnym uśmieszkiem. Łowczyni spojrzała na nią niepewnie.
- Taak… - powiedziała powoli. Nagle Sari spoważniała i odwróciła głowę w stronę leżącego obok futrzaka.
- Farion, czy ty słyszałeś, co ONA mi wtedy powiedziała?
- Ona, to znaczy kto? I kiedy? – spytał zdziwiony Farion.
- Remexa. Pierwszego dnia, jak ją poznaliśmy.
- W którym momencie? Nic nie słyszałem. Przede wszystkim rozmawiała z Dante i Aries, a nie z tobą – odparł.
- Co Remexa? – wtrąciła Aries. Saristay się nagle zerwała z miejsca.
- O nie! Ona jest z Dante! Może to w każdej chwili zrealizować! – Zaczęła dreptać nerwowo, chcąc ruszyć za parą.
- O co chodzi?! – Błękitnowłosa wstała i chwyciła roztrzęsioną łuczniczkę. – Ale przede wszystkim się uspokój.
- No bo… W pierwszy dzień poznania Remexy ja… ja z nią rozmawiałam i… Jak inni spali. Powiedziała mi, że… Że chce zabrać Dantego do jakiegoś… Ingost i… I że chce się nami pobawić… Ze mną pobawić… - Półelfkę trudno było zrozumieć, jako że się jąkała. Aries była w szoku.
- Słyszałam to ostatnie… Ale myślałam, że to sen. Często mam podobne, to dlatego – powiedziała Łowczyni. Zastanowiła się nad słowami towarzyszki podróży. Nie miała powodów by jej nie wierzyć. Sari zwykle nie kłamała i nie wyglądała na wrodzoną oszustkę. Najwyraźniej jej słowa były prawdą. Po chwili Aries spochmurniała jeszcze bardziej. – Od początku tej szui nie lubiłam…
- Musimy go ratować! – przerwała Sara i zrzuciła ręce przyjaciółki z ramion.
- NIE! Jest za wcześnie! Remexa go omamiła! Nie widzisz tego? On nawet nie wiedział, że ma dziewczynę, ale później się niespodziewanie opamiętał, pamiętasz? Nie mamy najmniejszych szans mu przemówić do rozumu. Gdybyś tylko wcześniej… Ech… Teraz musimy trochę odczekać… Na razie chodźmy ich poszukać – odparła Łowczyni, biorąc z ziemi ISTARĘ. Potem odwróciła się do smoka. – Reedus, pilnuj obozu!
Następnie poszła w las z Farionem i Saristay. Świerki i modrzewie nadawały powietrzu piękny, świeży zapach. Przez gałęzie prześwitywało dużo światła. Dziewczyny rozpoznawały pośród drzew również dęby, brzozy i buki. W górze słychać było śpiew rozmaitych ptaków. Ich spokojne ćwierkanie nie zwiastowało niczego niedobrego. Towarzysze kierowali się dźwiękiem potoku. Szum był coraz głośniejszy. Nagle zza drzew zobaczyli dwie postacie. Sylwetkami przypominały dziwnych, wysokich ludzi, więc dziewczyny nie miały wątpliwości, kto to jest. W pewnym momencie postacie zbliżyły się do siebie. Wtem Aries wtargnęła pomiędzy Dantego i Remexę i rozdzieliła ich na odległość ramion.
- Oszczędźcie mi tego paskudnego widoku i wracajcie do obozu. Trzeba się zwijać z obiadem – zawołała.
- Przeszkodziłaś nam. Nie powinno… - zaczęła dumnie Rem.
- No i bardzo dobrze, bo naprawdę musimy już wracać – przerwała Saristay, wyłaniając się zza drzew.
- Eh… No chodźmy – dodał poirytowany Dante. Drużyna ruszyła do obozowiska.
         Nazajutrz grupa towarzyszy napełniła manierki, uzupełniła zapasy i wyruszyła w głąb piaskowej puszczy. Niezmienny widok złocistego piachu zaczął nużyć ich już po kilku godzinach. Słońce w dodatku świeciło mocno, sprawiając, że drużyna szybko się spociła.
- Długo jeszcze?! – zapytała znudzona Saris. Wędrowała na nogach, żeby nie męczyć za bardzo Fariona.
- Właśnie – dodała Aries. Szła z tyłu grupy, żeby w razie czego ochraniać tyły.
- Nie marnujcie oddechu, tylko idźcie. Zostało przed nami jeszcze całkiem sporo drogi – odparła Rem, która szła na przedzie, trzymając za rękę Dantego.
- Myślałam, że to Dante nas prowadzi… - mruknęła Aries.
- A dlaczego nie Rem? Ona lepiej zna tę pustynię – wtrącił Dante.
- Może dlatego, że nikt oprócz ciebie jej nie ufa? – stwierdziła rozdrażniona Łowczyni.
- To już nie mój problem. Musicie się przełamać – stwierdził Dante. Remexa pod jego ramieniem uśmiechnęła się szyderczo do Saristay.
- No raczej twój, bo jak mnie zdenerwuje, to nie ręczę za moje czyny – zagroziła Aries.
- Uspokój się. Nic ci jeszcze nie zrobiła.
- Jeszcze… Czekam na odpowiedni moment – powiedziawszy to, Łowczyni wysłała Saris porozumiewawczy znak. Dziewczyna odpowiedziała podobnym.
- Czemu podróżujemy w dzień? Jest straszny upał – Reedus wysłał myśl do całej drużyny.
- Ona nas chce wykończyć… - zirytowała się Saris.
- Całkiem możliwe – dodała Aries. Remexa udała, że nic nie słyszała, więc szli dalej w milczeniu.
         Minęły trzy dni od czasu, kiedy weszli na pustynię. W tym czasie Dante stawał się coraz bardziej zauroczony Remexą, a demonica wykorzystywała to na różne sposoby, co nie uszło uwadze półelfkom. Spór wśród towarzyszy narastał z każdą chwilą. Saristay i Aries coraz trudniej było wytrzymać w towarzystwie Remexy, na co Dante samolubnie nie zwracał uwagi. Zupełnie przestał myśleć o celu podróży i swoich zadaniach. Całym sobą był skupiony na Remexie. Pozwolił się prowadzić tam, gdzie ona zechce.
- Rozbijmy obóz, musimy odpocząć – stwierdziła Aries, nagle zatrzymując się w miejscu.
- Jestem za i Farion też – dodała Saris. Czuła, że jej nogi odpadają. Wilk idący obok powłóczył łapami i ciężko dyszał. Wolał się nawet nie odzywać.
- Nie, nie możemy się zatrzymywać! Została już niewiele drogi! – krzyknęła Rem.
- Dlaczego nie możemy się zatrzymać? – zapytała Aries. - Tak poza tym to przegłosowane. Jest czterech do dwóch. Przegraliście.
- Raczej pięć do jednego. Też bym wolał odpocząć… Wybacz – odezwał się Dante.
- No dobra – stwierdziła wściekła demonica.
         Nazajutrz, tuż po wschodzie słońca, drużyna zbierała się do dalszej wędrówki. Nie było gorąco, pustynia jeszcze nie ociepliła się od promieni słonecznych. Saristay i Aries, wypoczęte, rozmawiały przyjaźnie i spokojnie pakowały rzeczy. Natomiast Rem pośpieszała Dantego. Kiedy zauważyła guzdrające się dziewczyny, wściekła się. Podeszła do półelfek i założyła ręce.
- Zamierzacie spędzić pół dnia na pakowaniu?! – ryknęła oburzona.
- Może tak. Jest poranek, jakbyś nie zauważyła. Przed nami długi dzień – odparła błękitnowłosa.
- Ruszcie się, bo nie mamy czasu – dodała kobieta, a Dantego wysłała by poszedł przodem. Kiedy był już po za zasięgiem słuchu, Aries postanowiła wkurzyć wrogą kobietę.
- Co się tak denerwujesz? Złość piękności szkodzi. I gdzie ci się tak śpieszy?! Do tego… INGOST? – spytała, akcentując ostatnie słowo.
- O czym ty bredzisz?! – odparła Rem, udając zdziwioną. Niezauważalnie zbliżyła się do dziewczyny.
- Nie udawaj głupiej! Ona o wszystkim wie! – przerwała Saristay. Aries westchnęła i wyciągnęła miecz.
- Więc co chcesz zrobić?! Mów, bo ci rozetnę to demoniczne gardełko – zagroziła, przykładając połyskującą ISTARĘ do szyi demonicy. Sari stanęła za półelfką, niepewna jej działań. Remexa cofnęła się o dwa kroki, przygotowując jakieś zaklęcie. Dziewczyny uważnie przyglądały się ruchom przeciwniczki, starając się rozpoznać rodzaj magii. Po chwili rozbłysnął się pomarańczowy blask, a w ręce Rem pojawił się długi miecz. Demonica zwinnym ruchem odepchnęła miecz Aries.
- Skoro już mnie przejrzałyście, to muszę was zabić! – powiedziała wyniośle. – Szkoda, że się wygadałaś Sarusiu! Mogliśmy jeszcze troszkę pociągnąć tę zabawę – zwróciła się do łuczniczki.
- Powodzenia ci życzę! Dawaj wywłoko! – nakręciła się wojowniczka, po czym ruszyła na demonicę. Remexa odpierała pierwsze ciosy, a następnie sama zaczęła atakować. Walka wydawała się być wyrównana.
- Sari… Zostawmy to jej. Sądzę, że sobie poradzi, a będziemy tylko przeszkadzać – powiedział Farion do swojej towarzyszki, gdy ta chciała się włączyć do potyczki.
- Ale… - zaczęła dziewczyna.
- Proszę.
Saristay z Farionem niepewnie wycofali się z pola walki. Natomiast Reedus ruszył wspomóc przyjaciółkę.
         Dante stał już dłuższą chwilę na wydmie i wypatrywał drużyny. Z trudnością dostrzegł zarysy dwóch walczących postaci. Rozpoznał sylwetkę Aries i Remexy. Postanowił tam jak najszybciej dotrzeć i położyć temu wszystkiemu kres.
         Po kilkunastu minutach walki przewaga Aries i Reedusa dała się we znaki Remexie. Nie dawała sobie rady z dwójką tak silnych przeciwników. A wiedziała, że nie może ujawnić swojej prawdziwej postaci. Dante by ją wyczuł. W efekcie przegrywała. Łowczyni była za to bardzo zadowolona z obrotu spraw. Wreszcie mogła przyłożyć tej dumnej paniusi! Współpracując z Reedim, wiedziała, że demonica długo nie wytrzyma. Niestety zabawę przerwał Dante.
- Co wy robicie?! – wrzasnął, stając pomiędzy Rem, a Aries.
- Walczymy, nie wid…
- One rzuciły się na mnie! – przerwała płaczliwie, dziewczynie w pół słowa, Remexa.
- Co?! – zawołała Saris.
- Aries! Saristay! Jak możecie?! Ona jest naszą towarzyszką! Prowadzi nas! – krzyknął Dante.
- Chyba ciebie. No i cię zaprowadzi… ale do zguby! – rzuciła rozwścieczona Aries.
- Jakiej zguby?! Odbiło ci?! O czym ty mówisz?! – ponownie krzyknął półdemon.
- Ona chce się MNIE pozbyć! – zawołała Remexa wtulając się w tors mężczyzny.
- Co ty bredzisz?! Dante, ona chce twojej zguby! Ona cię prowadzi do Ingost! – krzyknęła Aries.
- Właśnie! – poparła ją Saristay.
- Nie wierzę wam! Nie wiem, co wam zrobiła, ale sądzę że wy ją po prostu chcecie oczernić! Szukacie głupich wymówek, aby usprawiedliwić tę bójkę!
- No tego to już za wiele! – uniosła się Aries. - Radź sobie sam!!! My z Reedusem idziemy! Jeszcze wspomnisz moje słowa… IDIOTO! – Aries odwróciła się na pięcie i kiwnęła głową do Reediego. Następnie ruszyła w stronę, gdzie prawdopodobnie był las. Reedus bez wahania podążył za nią. Saristay spojrzała na Dantego przenikliwym wzrokiem, a potem, wraz z Farionem, pobiegła za Łowczynią.

1 komentarz: