niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 4 - Ból przeszłości



Dlaczego szukałeś towarzysza? – zapytała Saristay, przerywając przyjemną, cichą podróż. Obok jej nogi dreptał zmniejszony Farion.
- Sari, a jeśli zapyta się o twoją przeszłość? Co mu powiesz? – usłyszała mentalną wiadomość od zwierzaka.
- Powiem prawdę. Musi ją poznać, jeżeli mamy sobie zaufać – pomyślała.   Wiedziała, że zwierze potrafi odczytać jej myśli, jednak zwykle wolała odzywać się głośno. Kiedy tego nie robiła, to czuła się jakby Farion naruszał jej prywatność. Miała już jedną taką sytuację, po której stwierdziła więcej nie myśleć do zwierzaka, jeśli mogła mówić. Było to za czasów, kiedy mieszkała z elfami. Otóż pewien ludzki chłopak się w niej zakochał, a ona niezbyt odwzajemniała jego uczucie. Miała przez to bardzo zagmatwane myśli. Nie pomagał jej wtedy fakt, że Farion wtrącał swoje komentarze. Jednak wszystko skończyło się dobrze. Chłopak został jej przyjacielem. Jako pierwszy wyjechał z miasta, ale cały czas utrzymywała z nim kontakt. Jednakże ta historia była teraz nieważna. Saristay chciała poznać bliżej Dantego. W końcu ktoś taki nie wyglądał na kogoś kto potrzebowałby towarzysza w podróży. Więc dlaczego to wszystko? Ktoś z takim wyglądem według niej mógł być samotny. Czyżby szukał przyjaciół? Półelfka cały czas widziała we wzroku półdemona ukryty żal i smutek. Co się stało? Kto lub co sprawiło, że teraz wyglądał tak przygnębiająco? Przecież przy pierwszym z nią spotkaniu był całkiem miły i wesoły. Ale ta walka z orkami coś mu chyba przypomniała… tylko co? Takie pytania nurtowały dziewczynę, więc chciała znaleźć na nie odpowiedź w rozmowie.
         Zwierzak już się nie odezwał, natomiast usłyszała głos Dantego:
- Ponieważ dostałem zadanie, ale sam nie dam rady go wykonać. We dwójkę też nie damy rady. Dlatego musimy zebrać więcej istot – odparł zamyślony.
- A konkretnie, kto ci je zlecił?
- Ojciec. Znaczy matka. Zależy które… Chyba, znaczy... Pogubiłem się już w tym. – odpowiedział szybko.
- Pogubiłeś? A to, dlaczego? Co się stało, że jesteś taki smutny?
- Zadajesz za dużo pytań – rzekł ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Półdemon nie chciał zwierzać się dopiero co poznanej dziewczynie. Obawiał się, że uzna go za potwora i zacznie się bać. Albo, że go okrzyczy za nie uratowanie rodziców. Jak miałby wytłumaczyć, że biegł najszybciej jak mógł? Nie chciał się zwierzać i tłumaczyć ze swoich działań. Nie teraz, gdy temat rodziny nadal go męczył i sam nadal sobie niczego porządnie nie poukładał.
- Wolałabym wiedzieć. Mam ci zaufać, prawda? W końcu bez zaufania drużyna nie powstanie.
- Wolałbym raczej o tym nie mówić. Nie jest to istotne dla naszego celu.
- Ale istotne dla naszych relacji. Więc powiesz czy nie? – Saristay wzięła sobie za cel wyciągnięcie z Dantego tej opowieści. Widziała, że był przygnębiony i że zgadła, że coś się w jego życiu stało. I to całkiem niedawno.
- Raczej nie.
- Dlaczego? Co jest w tym do ukrycia? Jestem twoją towarzyszką. Chcę stać się również twoją przyjaciółką.
- Nic nie jest do ukrycia.
- W takim razie powiedz. Może będę mogła cię jakoś wesprzeć. Po wypowiedzeniu swojego bólu, jest lżej na sercu, uwierz mi. Proszę, powiedz.
Mężczyzna w końcu nie wytrzymał. Dlaczego tej dziewczynie aż tak zależało na wyciągnięciu tego z niego?!
- Dobra, skoro tak niezwykle ci zależy, to mogę opowiedzieć! – odparł z niechęcią. Poirytowany zaczął opowiadać:
- Od co najmniej piętnastu lat mieszkałem z rodzicami. Przynajmniej myślałem, że to moi rodzice. Okazało się jednak, że byli fałszywi. Moja prawdziwa matka prawdopodobnie nie żyje, a ojciec jest demonicznym władcą. – Saristay zamilkła. Po chwili zastanowienia powiedziała:
- Hm… To wiele wyjaśnia.
- Moich przybranych rodziców wybiły jakieś demony. Zostałem sam. Władca demonów stara się przekonać mnie do… - przerwał, zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo. – Nieważne. Do niczego. Zostałem wysłany w świat przez zjawy i chociaż nie mam doświadczenia w walce i podróżowaniu to muszę to robić. Dowiedziałem się też o pewnej misji… Ale ją poznasz kiedy indziej. Jak będzie kompletna drużyna – dodał. – A ty? Co możesz o sobie powiedzieć?
- Mam również swoją historię – odpowiedziała.
- Czyżby? To ją opowiedz. Mamy sobie zaufać, tak? – Dante wciąż był zdenerwowany, więc nie zauważył, że półelfce znikł uśmiech z twarzy. Farion podszedł do niej, a dziewczyna zaczęła go powoli głaskać.
- Miałam zaledwie 4 lata. – Sari rozpoczęła opowieść beznamiętnym tonem, wiedząc, że jeśli tego nie zrobi, to Dante jej nie zaufa. Czuła, że to co powiedział, to tylko część wszystkiego. Miała nadzieję, że dowie się kiedyś więcej. - Jednak wszystko pamiętam, jakby to było wczoraj. Byłam z rodzicami w domu. Siedzieliśmy i opowiadaliśmy różne historie. Wtedy do pomieszczenia wdarła się nieznana mi istota. Ojciec zasłonił swoim ciałem mnie i matkę. Mama kazała mi uciekać. Powiedziała, że wszystko będzie w porządku. Pobłogosławiła mnie i również stanęła do walki. Tknięta pierwszym odruchem uciekłam tylnym wyjściem. Jednak na zewnątrz przystanęłam i spojrzałam za siebie. To był błąd. Zobaczyłam ojca, który już z trudem oddychał. Na całym ciele miał rany cięte. Był cały we krwi. – Dziewczynie w oczach stanęły łzy, ale nie przestała opowiadać. Farion powiększył się do rozmiarów wilka i zbliżył się do ręki półelfki. – Matka rzuciła się przed niego, chcąc go ochronić, gdy istota zamachnęła się błyszczącą w słońcu bronią. Wtedy mama mnie zobaczyła i krzyknęła panicznie „UCIEKAJ!”. To mi uprzytomniło, że oni poświęcają się żebym mogła zbiec. Pobiegłam jak najszybciej umiałam. Biegłam kilka bądź kilkanaście godzin. Nie wiem. W końcu, z wyczerpania, zemdlałam na drodze. Na szczęście uratował mnie przejeżdżający konwój elfów – przerwała, aby zaczerpnąć tchu. Cieszyła się z bliskości wilka, który dodawał jej tym otuchy. – Pamiętam też, że miałam siostrę, jednak nie mam pojęcia co się z nią stało. Miała roczek, kiedy zostaliśmy napadnięci. Nie mogłam jej ze sobą wziąć. Leżała w kołysce w pokoju obok. Spała, gdy to wszystko się wydarzyło. Na początku miałam nadzieję, że napastnik jej nie znalazł. Ale nie. Elfy były w naszym domu i znalazły tylko zwłoki rodziców. Długo jej poszukiwaliśmy, jednak wszelki ślad po niej zaginął. Mam nadzieję, że wciąż żyje i ma się dobrze – spuściła głowę i wyciągnęła medalion z pod jasnoniebieskiej koszuli ze srebrnymi zdobieniami. Był złoty i okrągły. W środku okręgu widniał miecz. Nad nim był jakiś napis, który wyglądał na niedokończony.
- To wszystko, co mi po nich pozostało. – Dante wziął do ręki medalion. Przyglądał się przez chwilę, po czym rzekł:
- Kto ma resztę tego zdania?
- Myślę, że moja siostra, o ile jeszcze żyje – dziewczynie zniknął promienny uśmiech, który zawsze jej towarzyszył choćby w kącikach ust. Oczy błyszczały od niewypłakanych łez.
- Nie martw się, ten medalion jest całkiem ładny – powiedział Dante bez namysłu, chcąc jakkolwiek pocieszyć Saristay. Nie spodziewał się, że dziewczyna tak się rozgada. Że opowie coś takiego. Wydawało mu się, że miała gorzej. On tracąc rodziców był już dorosły, ale ona… Ona była małym dzieckiem! Zapałał nienawiścią do tego kto to zrobił. – Ja też mam medalion! Po matce. Ale nie jest taki ciekawy jak twój. – Wyciągnął swój medalion z czerwonym kryształem. Dziewczyna zdobyła się na sztuczny uśmiech i powiedziała:
- Dzięki, że próbujesz mnie pocieszyć.
Dantemu zrobiło się głupio, po nieudanej próbie pocieszenia. Westchnął ciężko.
- Czy… Pragniesz śmierci tego kto to zrobił? – zapytał, ciekaw co ona czuje. Saristay spojrzała na towarzysza zaskoczona.
- Nie. Chociaż… W głębi życzyłabym mu śmierci, ale nie mogę. Jak już mówiłam każda istota ma prawo do życia. Nawet ktoś najstraszniejszy może się zmienić. Wierzę też, że ten ktoś miał poważny powód do zrobienia tego. Chciałabym się tylko dowiedzieć jaki…
- Naprawdę? Em… - Półdemon zmieszał się i postanowił przemyśleć historię towarzyszki.
Ruszyli w dalszą podróż bez słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz