niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 5 - Ciemna strona Dantego



         Minęło kilka dni odkąd dwójka towarzyszy z Farionem wyruszyła z Zentriel. Przez ten czas nie napotkali żadnych innych inteligentnych istot lub takich które mogłyby im zagrozić. Cały czas podróżowali lasem, wzdłuż rzeki, nie chcąc niepotrzebnie wchodzić do wiosek i miast. Wiedzieli, że w większości Dante nie będzie mile widziany, więc woleli nie ryzykować. Półdemon prowadził, jednak wydawało się, że nie bardzo wiedział dokąd idzie. I tak było. Nie miał żadnych pomysłów. Wiedział jedynie, że musi znaleźć wskazówki do przeszłości. Oraz dowiedzieć się jak znaleźć Wyspę Umarłych. Postawił sobie to za cel. Jednakże wciąż nie wiedział co miała na myśli jego matka mówiąc o niebezpieczeństwach. Za każdym razem, gdy szedł spać, miał nadzieję, że pojawi się we śnie i powie coś więcej, ale tak nie było. Szli więc przed siebie, oddalając się coraz bardziej od dawnej wioski Dantego i jego dawnego życia.
Tego dnia nie padało, choć było zimno. Półelfka siedziała na grzbiecie wilka, opatulona w swój płaszcz. Dante za to szedł na nogach. Nagle Saristay się odezwała:
- Tak myślałam nad naszą drużyną…
- I co wymyśliłaś? – zapytał półdemon z nadzieją. Sam nad tym nie myślał i czekał po prostu na uśmiech od losu.
- Niedaleko jest miasto najemników. Może tam znajdziemy kogoś odpowiedniego?
- W sumie… To dobry pomysł. Ile czasu zajmie podróż?
- Półtora dnia. Bez postojów jeden, ale Farion jest zmęczony. Popatrz jak dyszy – Wskazała na powłóczącego łapami wilka. - Przepraszam. Mogłam na tobie nie podróżować.
- Nie ma sprawy. Nie jesteś aż tak ciężka. Po prostu nie spałem w nocy zbyt dużo.
- Ale i tak przepraszamdziewczyna przytuliła swojego przyjaciela.
Dante spojrzał na Sari zdziwionym wzrokiem. Postanowił przemilczeć jej dziwne dla niego zachowanie. Po chwili ciszy powiedział:
- Rozbijmy w takim razie obóz. - Rozejrzał się. Znajdowali się na leśnej ścieżce. Po prawej stronie była pusta przestrzeń bez drzew. W sam raz na rozbicie obozu. Dante od razu zauważył, że nie jest pierwszym, który na to wpadł. Dookoła leżały osmalone od ognisk kamienie.
         Po rozbiciu szałasów, Saristay postanowiła zajść po drewno, a półdemon został z wykończonym zwierzakiem, który nawet nie mógł się skupić na tyle, by się zmniejszyć. Kiedy leżeli, odpoczywając, usłyszeli kroki na drodze. Zza zakrętu wyszli orkowie. Od razu rozpoznali Dantego. Mężczyzna stał się sławny wśród tej rasy, za to że zabił kilku jej członków bez powodu. Według plotki zaatakował ich, gdy byli bezbronni i z mściwą satysfakcją gonił przez kilka dni. Również zabijał dzieci. Nikt nie mógł czuć się bezpiecznym, gdy w okolicy grasował Dante. Za jego głowę została wyznaczona nawet nagroda. Oczywiście półdemon o tym wszystkim nie wiedział.
- To znowu ty!!! – krzyknął jeden z orków. Po czym cała zgraja potworów rzuciła się w jego stronę. Farion chciał walczyć, jednak nie mógł nawet wstać, dlatego wysłał do Saristay telepatyczną wiadomość:
- Sari szybko! Atakują nas! – Dziewczyna zerwała się, rzuciła drewno i pobiegła w stronę towarzyszy.
Dante szybko sięgnął po miecz. Skupiony odbił pierwszy cios. Jednak zaraz nadszedł drugi atak. Został on z łatwością sparowany. Później już nie miał takiego szczęścia i został zraniony w policzek. Pomimo lekkiego nacięcia, rana i tak krwawiła. Niespodziewanie usłyszał krzyki. Zza zakrętu znowu wybiegło mnóstwo napastników. Dante nie dawał już sobie rady z taką ilością przeciwników. Zalewali go. Na miejsce jednego zabitego, pojawiało się następnych dwóch. Praktycznie każdy ich cios był trafny. Półdemon powoli słabł. Próbował się jeszcze bronić, jednak miał już trudności nawet z utrzymaniem miecza. Wściekł się. Nie chciał przegrać z tak słabymi przeciwnikami! Po prostu nie mógł tego zrobić. Już raz był bliski śmierci, w dodatku z takiego samego powodu. Nie miał zamiaru po raz kolejny do tego dopuścić. Poczuł jak coś gorącego wypełnia całe jego ciało. Tatuaże na jego ciele nagle zaczęły świecić krwistoczerwonym kolorem. Dante stracił kontrolę nad własnym ciałem. Znów się zmienił. Rogi i ogon ponownie się wydłużyły, a on urósł. Orkowie z przerażeniem patrzyli na to, co się dzieje z ich przeciwnikiem. Wraz ze zmianą koloru oczu, Dante wpadł w totalny szał. Rzucił się na napastników, wybijając bez wysiłku jednego po drugim. Tym razem nawet nie próbował się powstrzymać. Zatracił się w walce.
          Z lasu wybiegła zdyszana Saristay. Przeraził ją widok rzeźni, jaką wielki, nieznany demon rozpętał. Od razu rozglądnęła się za przyjaciółmi. Zauważyła przestraszonego Fariona.
- Gdzie jest Dante? I co tu się dzieje?! – rzuciła do niego.
- Saristay… TO jest Dante. Walczy z orkami, którzy nas napadli. Coś się jednak stało, czego nie umiem wyjaśnić. Wpadł w szał i zmienił się w to coś. Nie wiem jak to się dokładnie stało, ale wcześniej porządnie obrywał. Zresztą sama zobacz! – Dziewczyna spojrzała na toczącą się walkę. Potężny potwór już prawie wybił całą zgraję. Był o wiele wyższy od Dantego. Miał dłuższe rogi i ogon, a runy błyszczały piekielną czerwienią. Nie przypominał już człowieka. Był to czysty demon. Prócz przecinania przeciwników mieczem i zabijania ich gołymi rękoma, niszczył również potwory na odległość. Niezrozumiałe było jak to robił. Po prostu podnosił rękę, a ork również wzlatywał w powietrze. Potem dusił się i martwy padał na ziemię. Dante skończył z orkami i upadł na ziemię. Nie zmienił jednak formy. Jedynie runy powoli zaczęły wygasać. Nagle zaczął krzyczeć. Potwór zwijał się z bólu. Saristay podbiegła do niego, chciała mu pomóc, jednak nie wiedziała jak. Nagle runy pojawiły się na całym ciele Dantego. Zaczęły świecić tak jasno, że półelfka nie mogła spojrzeć na demona. Farion nie mógł znieść bijącej w jego stronę czerwieni i z trudem uciekł. Sari próbowała zbliżyć się do towarzysza, ale pod wpływem nagłego zaklęcia, tylko została odepchnięta.
- Dante, przestań! – krzyknęła z łzami w oczach. Demon tego nie dosłyszał. Jego krzyk był zbyt głośny. Wszystko trwało kilka minut. W końcu Dante się trochę uspokoił. Przestał krzyczeć, a runy stały się znowu czarne. Skulony leżał, wstrząsany drgawkami. Dziewczyna zerwała się na równe nogi i podbiegła do niego. Spróbowała go dotknąć, jednakże półdemon nie rozpoznając przyjaciółki, uznał ją za wroga. Próbował się obronić. Strącił jej rękę, ponieważ nie miał już siły na jakikolwiek inny ruch. Stracił przytomność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz