Minęło kilka dni odkąd dwójka
towarzyszy z Farionem wyruszyła z Zentriel. Przez ten czas nie napotkali
żadnych innych inteligentnych istot lub takich które mogłyby im zagrozić. Cały
czas podróżowali lasem, wzdłuż rzeki, nie chcąc niepotrzebnie wchodzić do
wiosek i miast. Wiedzieli, że w większości Dante nie będzie mile widziany, więc
woleli nie ryzykować. Półdemon prowadził, jednak wydawało się, że nie bardzo
wiedział dokąd idzie. I tak było. Nie miał żadnych pomysłów. Wiedział jedynie,
że musi znaleźć wskazówki do przeszłości. Oraz dowiedzieć się jak znaleźć Wyspę
Umarłych. Postawił sobie to za cel. Jednakże wciąż nie wiedział co miała na
myśli jego matka mówiąc o niebezpieczeństwach. Za każdym razem, gdy szedł spać,
miał nadzieję, że pojawi się we śnie i powie coś więcej, ale tak nie było. Szli
więc przed siebie, oddalając się coraz bardziej od dawnej wioski Dantego i jego
dawnego życia.
Tego
dnia nie padało, choć było zimno. Półelfka siedziała na grzbiecie wilka,
opatulona w swój płaszcz. Dante za to szedł na nogach. Nagle Saristay się
odezwała:
- Tak myślałam nad
naszą drużyną…
- I co wymyśliłaś? – zapytał półdemon z nadzieją. Sam nad tym nie myślał i czekał po prostu na uśmiech od losu.
- Niedaleko jest miasto najemników. Może tam znajdziemy kogoś odpowiedniego?
- I co wymyśliłaś? – zapytał półdemon z nadzieją. Sam nad tym nie myślał i czekał po prostu na uśmiech od losu.
- Niedaleko jest miasto najemników. Może tam znajdziemy kogoś odpowiedniego?
- W sumie… To dobry
pomysł. Ile czasu zajmie podróż?
- Półtora dnia. Bez postojów jeden, ale Farion jest zmęczony. Popatrz jak dyszy – Wskazała na powłóczącego łapami wilka. - Przepraszam. Mogłam na tobie nie podróżować.
- Półtora dnia. Bez postojów jeden, ale Farion jest zmęczony. Popatrz jak dyszy – Wskazała na powłóczącego łapami wilka. - Przepraszam. Mogłam na tobie nie podróżować.
- Nie ma sprawy. Nie
jesteś aż tak ciężka. Po prostu nie spałem w nocy zbyt dużo.
- Ale i tak przepraszam
– dziewczyna przytuliła swojego przyjaciela.
Dante spojrzał na
Sari zdziwionym wzrokiem. Postanowił przemilczeć jej dziwne dla niego
zachowanie. Po chwili ciszy powiedział:
- Rozbijmy w takim
razie obóz. - Rozejrzał się. Znajdowali się na leśnej ścieżce. Po prawej
stronie była pusta przestrzeń bez drzew. W sam raz na rozbicie obozu. Dante od
razu zauważył, że nie jest pierwszym, który na to wpadł. Dookoła leżały
osmalone od ognisk kamienie.
Po rozbiciu szałasów, Saristay
postanowiła zajść po drewno, a półdemon został z wykończonym zwierzakiem, który
nawet nie mógł się skupić na tyle, by się zmniejszyć. Kiedy leżeli,
odpoczywając, usłyszeli kroki na drodze. Zza zakrętu wyszli orkowie. Od razu
rozpoznali Dantego. Mężczyzna stał się sławny wśród tej rasy, za to że zabił
kilku jej członków bez powodu. Według plotki zaatakował ich, gdy byli bezbronni
i z mściwą satysfakcją gonił przez kilka dni. Również zabijał dzieci. Nikt nie
mógł czuć się bezpiecznym, gdy w okolicy grasował Dante. Za jego głowę została
wyznaczona nawet nagroda. Oczywiście półdemon o tym wszystkim nie wiedział.
- To znowu ty!!! –
krzyknął jeden z orków. Po czym cała zgraja potworów rzuciła się w jego stronę.
Farion chciał walczyć, jednak nie mógł nawet wstać, dlatego wysłał do Saristay
telepatyczną wiadomość:
- Sari szybko! Atakują nas! – Dziewczyna zerwała się, rzuciła drewno i pobiegła w stronę towarzyszy.
- Sari szybko! Atakują nas! – Dziewczyna zerwała się, rzuciła drewno i pobiegła w stronę towarzyszy.
Dante
szybko sięgnął po miecz. Skupiony odbił pierwszy cios. Jednak zaraz nadszedł
drugi atak. Został on z łatwością sparowany. Później już nie miał takiego
szczęścia i został zraniony w policzek. Pomimo lekkiego nacięcia, rana i tak
krwawiła. Niespodziewanie usłyszał krzyki. Zza zakrętu znowu wybiegło mnóstwo
napastników. Dante nie dawał już sobie rady z taką ilością przeciwników.
Zalewali go. Na miejsce jednego zabitego, pojawiało się następnych dwóch. Praktycznie
każdy ich cios był trafny. Półdemon powoli słabł. Próbował się jeszcze bronić,
jednak miał już trudności nawet z utrzymaniem miecza. Wściekł się. Nie chciał
przegrać z tak słabymi przeciwnikami! Po prostu nie mógł tego zrobić. Już raz
był bliski śmierci, w dodatku z takiego samego powodu. Nie miał zamiaru po raz
kolejny do tego dopuścić. Poczuł jak coś gorącego wypełnia całe jego ciało.
Tatuaże na jego ciele nagle zaczęły świecić krwistoczerwonym kolorem. Dante
stracił kontrolę nad własnym ciałem. Znów się zmienił. Rogi i ogon ponownie się
wydłużyły, a on urósł. Orkowie z przerażeniem patrzyli na to, co się dzieje z
ich przeciwnikiem. Wraz ze zmianą koloru oczu, Dante wpadł w totalny szał.
Rzucił się na napastników, wybijając bez wysiłku jednego po drugim. Tym razem
nawet nie próbował się powstrzymać. Zatracił się w walce.
Z lasu wybiegła zdyszana Saristay. Przeraził ją widok rzeźni, jaką wielki, nieznany demon rozpętał. Od razu rozglądnęła się za przyjaciółmi. Zauważyła przestraszonego Fariona.
Z lasu wybiegła zdyszana Saristay. Przeraził ją widok rzeźni, jaką wielki, nieznany demon rozpętał. Od razu rozglądnęła się za przyjaciółmi. Zauważyła przestraszonego Fariona.
- Gdzie jest Dante? I
co tu się dzieje?! – rzuciła do niego.
- Saristay… TO
jest Dante. Walczy z orkami, którzy nas napadli. Coś się jednak stało, czego
nie umiem wyjaśnić. Wpadł w szał i zmienił się w to coś. Nie wiem jak to się
dokładnie stało, ale wcześniej porządnie obrywał. Zresztą sama zobacz! –
Dziewczyna spojrzała na toczącą się walkę. Potężny potwór już prawie wybił całą
zgraję. Był o wiele wyższy od Dantego. Miał dłuższe rogi i ogon, a runy
błyszczały piekielną czerwienią. Nie przypominał już człowieka. Był to czysty
demon. Prócz przecinania przeciwników mieczem i zabijania ich gołymi rękoma,
niszczył również potwory na odległość. Niezrozumiałe było jak to robił. Po
prostu podnosił rękę, a ork również wzlatywał w powietrze. Potem dusił się i
martwy padał na ziemię. Dante skończył z orkami i upadł na ziemię. Nie zmienił
jednak formy. Jedynie runy powoli zaczęły wygasać. Nagle zaczął krzyczeć.
Potwór zwijał się z bólu. Saristay podbiegła do niego, chciała mu pomóc, jednak
nie wiedziała jak. Nagle runy pojawiły się na całym ciele Dantego. Zaczęły
świecić tak jasno, że półelfka nie mogła spojrzeć na demona. Farion nie mógł
znieść bijącej w jego stronę czerwieni i z trudem uciekł. Sari próbowała
zbliżyć się do towarzysza, ale pod wpływem nagłego zaklęcia, tylko została
odepchnięta.
- Dante, przestań! –
krzyknęła z łzami w oczach. Demon tego nie dosłyszał. Jego krzyk był zbyt
głośny. Wszystko trwało kilka minut. W końcu Dante się trochę uspokoił.
Przestał krzyczeć, a runy stały się znowu czarne. Skulony leżał, wstrząsany
drgawkami. Dziewczyna zerwała się na równe nogi i podbiegła do niego.
Spróbowała go dotknąć, jednakże półdemon nie rozpoznając przyjaciółki, uznał ją
za wroga. Próbował się obronić. Strącił jej rękę, ponieważ nie miał już siły na
jakikolwiek inny ruch. Stracił przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz