niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 17 - Labirynt



Przed wysokim żywopłotem stała niska postać we fioletowej szacie. Wołała coś niezrozumiale. Przed nią stał spory tłum stworzeń. Drużyna przeszła obok grupy, chcąc pójść dalej, ale Kais zatrzymał się i spojrzał w stronę nawołującego.
- O! To gnom. Nie mogę go zrozumieć. Ciekawe o czym mówi… - zwrócił uwagę. Seev zmarszczył czoło i wsłuchał się w dochodzące odgłosy.
- Chyba coś o labiryncie… - zaczął, jednak niziołka już nie było.
- Gdzie on? – Aries rozejrzała się i zauważyła towarzysza przy gnomie. Chociaż chłopak był niski to i tak górował nad osobą przed nim. Machał rękami jak oszalały i już o coś się wykłócał. Sara spojrzała w stronę przyjaciela, po czym zauważyła straż miasta idącą w jego kierunku.
- Podejdźmy do niego. Bo wpadnie w kłopoty – szepnęła, wskazując na strażników. Drużyna zgodziła się z nią i szybko podeszli do niziołka. Kiedy byli już kilka metrów od niego, to ten nagle obrócił się i zaczął do nich mówić:
- O! Tu jesteście! Powiedzcie mu coś! – Wskazał na gnoma. – Mogę przysiąc na własne mapy, że dalibyśmy radę przejść przez ten jego głupi labirynt z drzewek, BEZ MAPY!
- Co? – zapytała zdezorientowana Saris.
- To niemożliwe – odezwał się właściciel labiryntu ochrypłym głosem. – Mój głupi labirynt, jak go nazwałeś, jest magicznie wspomagany, aby wchodzący nie mogli przejść bez znajomości planu.
- Problemu? HA! Jestem magiem i nie uwierzę, że nie dam sobie rady. To się po prostu nie zgadza z moją naturą.
- Tak… - odpowiedział gnom. – Kais Yerkew, uczeń Akano. Niziołek który wyłamał się i podążył własną drogą… Jesteś znany w naszej profesji ze swojego kontrowersyjnego wyglądu. Nie nosisz szaty…
- Niewygodna. Jednakże miło to słyszeć. Chociaż wolałbym być rozpoznawany jako Kais – Mag Żywiołów, a nie z jako uczeń z dziwnym wyglądem. Nie po to się uczyłem perfekcyjnie tych zaklęć, żeby… Ale my nie o tym! Dam pod zastaw własny magiczny pierścień, o to, że wraz z nimi – wskazał towarzyszy - przejdę przez labirynt bez pomocy magii i twojej mapy!
- Dobrze, może ty byś sobie poradził, ale oni nie – gnom zaśmiał się złośliwie. Aries od razu się oburzyła. Nie była nadal pewna, o co dokładnie chodzi, ale nie będzie przecież pozwalała, aby ktoś umniejszał jej umiejętności!
- Nie wiem o co chodzi, ale przejdę przez każdy labirynt jaki stanie mi na drodze! – krzyknęła, wychodząc naprzód drużyny.
- Aries, nie… - Zaniepokojona Saristay chwyciła Łowczynię za łokieć.
- Ach! Aries! Łowczyni Smoków, czy tak? Cóż za osobistości w tej grupie. A teraz jak się przyglądam, to ty musisz być Saristay z Dinnaroth. Jedna z najlepszych towarzyszek w kraju, wychowana przez elfy. Wiesz, że jesteś poszukiwana przez Wysokie Elfy?
- Co? Skąd to wiesz? – zapytała Saristay, ale gnom zignorował ją i kontynuował swoją wypowiedź.
- A wy dwaj to zapewne Seev i Sed. Jesteście sławni w okolicy.
- Skąd to wszystko wiesz, g… magu? – spytał surowo paladyn.
- Po prostu słucham plotek i wyciągam wnioski. W takim razie ustalone? Wchodzicie do labiryntu bez mapy i nie możecie użyć magii by się wydostać.
- Nawet do obrony – wtrącił pewny siebie Kais.
- Cóż za zuchwałość! Daj mi pierścień i możecie wejść do środka.
Nim łuczniczka zdążyła kogokolwiek powstrzymać, albo chociaż przekonać do zmiany zdania, niziołek już wyjął dziwny fioletowy okrąg z przepastnych kieszeni. Nie wyglądał jak biżuteria, tylko jak kawałek kółka od kolczugi. Kais podał przedmiot magowi, mówiąc:
- Jeśli wyjdziemy, stawiasz nam jeden nocleg i kolację w najlepszej gospodzie w mieście.
- Jasne…
Kiedy niski mag dotknął magicznego pierścienia, żywopłot obok drużyny rozsunął się, ukazując wielkie wejście. Kais od razu wbiegł do środka. Aries rzuciła groźne spojrzenie gnomowi i podążyła szybko za niziołkiem. Sara, Seev i Sed nie mając innego wyboru również weszli do środka. Ściana zamknęła się za nimi.
Znaleźli się w ciemnym korytarzu stworzonym z różnorodnych roślin. Przodem szedł Kais wraz z Aries. Nabijali się z niedowierzania gnoma i już planowali jakie złożą zamówienie na kolację. Saristay szła za nimi z założonymi rękami niepewna sytuacji w której się znaleźli. Czuła, że to się może źle skończyć. W myślach zamartwiała się tym wszystkim. Nagle przemyślenia przerwał Farion:
- Myślę, że nie masz racji. Poradzimy sobie...
- Farion! Zamknij się! Miałeś nie czytać moich myśli! - krzyknęła na całe gardło. Współtowarzysze spojrzeli na nią niepewnie. - Ile razy ci to mówiłam! Elle deloan isifebe eyisil lefer! - Farion skulił się w sobie. Seev spojrzał na półelfkę zaszokowany.
- Saristay! Jak ty się odzywasz! - Wszyscy spojrzeli na niego nie rozumiejąc o co chodzi. - Ja rozumiem, że to język elfów... Ale i tak nie powinnaś przeklinać... I jeszcze tak ostro... Nie spodziewałem sie tego po tobie, nawet nie wiedziałem, że znasz takie słowa!
- Ech... Po prostu mam dosyć tego, że wtrąca się w moje myśli.
- Co dokładnie było przekleństwem? - zapytał Kais. - Wydaje mi się, że to było dość trudne do wypowiedzenia... Elle... delion... lefisi... ifebe... isi... isifebe... lefer. Czy tak?
- Nie. - Saristay spiorunowała niziołka wzrokiem. - Nieważne co powiedziałam. Po prostu się martwię, że wejście tutaj było błędem. Chodźmy dalej.
Drużyna bez zbędnych komentarzy znowu ruszyła. Szli kilka godzin. Zielone korytarze ciągnęły się kilometrami i nie chciały się skończyć. Przyjaciele powoli tracili ochotę do dalszej podróży.
- Gabooo! - zaczął nagle Kais. - To jest nudneee... Idziemy i idziemy i nic się nie dzieje...
- To twoja wina, że tu wylądowaliśmy. I lepiej nie chciej by coś się działo, bo niby jak się obronisz? Nie możesz korzystać z magii. Wiesz w ogóle dokąd idziemy? - zapytał Seev obejmując zmarzniętą Sarę. Półelfka uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Sed spojrzał na brata zazdrośnie. Spróbował podejść do Aries, ale ta spiorunowała go wzrokiem, przyśpieszając kroku.
- Nie muszę korzystać z magii, żeby się obronić. Mam na to sposoby. A apropo kierunku to zaraz powinniśmy dojść do... - Kais przerwał i spojrzał przed siebie. Drużyna podążyła za jego wzrokiem. Znajdowali się przed wielką jaskinią. - O! Właśnie tu!
- Skąd wiedziałeś, że my tu... - zaczęła Aries, ale Kais jej przerwał:
- Nieważne! Drużyna przodem! - Stanął przed wejściem, zapraszając ich gestem do środka. Aries wkroczyła pierwsza do tajemniczego miejsca. Zaraz za nią podążyła Saristay, która wyplątała się z uścisku szatyna. Następnie do ciemnej czeluści weszli Reedus, Farion i Gabo, a zaraz za nimi Sed i Seev. Pochód zamykał Kais.
Kiedy oczy Łowczyni przyzwyczaiły się do panujących w jaskini ciemności, zauważyła ona rząd luster z ozdobnymi ramami. Każde lustro było mniej więcej wielkości dorosłego człowieka. Przystanęła przy pierwszym z nich. Zobaczyła swoje odbicie. Było całkiem zwyczajne. Nie zwróciła uwagi na mijającą ją Saris, skupiona na przyglądaniu się sobie. Coś przykuło jej uwagę w tym z pozoru normalnym lustrze. Druga półelfka wiedziona ciekawością przystanęła przy kolejnym zwierciadle. Zobaczyła to samo co Aries, czyli swoje odbicie. Po kolei każdy z drużyny stawał przy jednym z luster, dziwnie zaintrygowany. Jedynie niziołek przeszedł obok tego obojętnie. Chciał iść dalej, ale widział, że towarzyszy bardzo zainteresowały własne odbicia. Stanął jako ostatni, przy paladynie.
- I co niby w tym takiego ciekawego? Zwykłe odbicie, nie ma się czym podniecać - stwierdził. Towarzysz nie odpowiedział mu. Chłopak prychnął i założył ręce. Widział, że również Gabo z Farionem i Reedusem stoją przy jednym z luster. - CO was w tym oczarowało?! – krzyknął zirytowany.
Wtem pomiędzy członkami drużyny wyrosły wielkie ściany żywopłotu, który oddzieliły ich od siebie, a za każdym z nich pojawił się korytarz prowadzący prosto. Mag spanikował:
- HEJ! Co jest?! Co z tym... Co się... No rany! Hej, Saristay! Aries! Sed? Gabo, Reedus, Farion? Ktokolwiek?!
Nikt prócz niziołka nie zauważył, że zostali podzieleni. Każdy wpatrywał się w siebie po drugiej stronie. Aries pierwsza się otrząsnęła. Rozejrzała się wokół. Spojrzała znów na odbicie i zamarła. Druga Aries wbrew jej ruchom, uśmiechnęła się uroczo.
-
Witaj. Jestem tobą. - Odbicie wskazało na swoje ciało.
- Ja... Jak to mną? - Dziewczyna znieruchomiała, zapatrzona w lustro. Chciała się upewnić, że odbicie na pewno się porusza wbrew jej woli. Dodatkowo obserwowała okolice, usiłując zobaczyć, czy ktoś się pod to nie podszywa.
-
Bardzo chciałam cię poznać! Słyszałam nawet, że masz smoka! U nas nie ma takich atrakcji, szkoda, byłoby bardzo miło patrzeć na męki tych szmacianych stworzeń. Powiedz, jak się nim bawisz?! - Odbiciu nie schodził szyderczy uśmieszek z twarzy, wręcz przeciwnie, wszystko mówiła z ogromnym entuzjazmem. - Dlaczego nic nie mówisz, kochaniutka? Myślałam, że jesteś jak ja i pogadamy! Dobra, mam dość! To zardzewiałe szajstwo jest niewygodne! Jak ty w tym możesz chodzić?! – Lustrzana postać spojrzała na swoją sylwetkę, po czym pstryknęła palcami. Pojawiło się ciepłe, ogniste światło. Kiedy zniknęło, odbicie ukazało się w spiętych włosach i jedwabnej, długiej, jednak poszarpanej i brudnej, żółtawej sukni. Półelfka wpatrywała się jak sparaliżowana nie wiedząc, co się tak właściwie dzieje. Postać uśmiechnęła się szeroko do dziewczyny. - Ładna, nie? Tobie też by pasowała, nie jak to coś, co teraz masz na sobie - rzekła, chwytając swój koronkowy dekolt, lekko ściągając go w dół i wypinając pierś. Po chwili uśmiech znikł z jej twarzy. - Dość tego! Irytujesz mnie! Czy mam od ciebie siłą wydusić słowo, czy też odezwiesz się w końcu?! - Aries nawet nie drgnęła. - Słuchaj zadufana w sobie laleczko! Myślisz, że siłą wszystko załatwisz?! Otóż mylisz się! Jestem od ciebie silniejsza! Jesteś małym robaczkiem dla mnie! Wystarczy jedno słówko i zaraz chowasz twarzyczkę w rączki! Widzisz twój żałosny mentor nie był wcale taki silny! W końcu rozwaliły go takie łamagi! Phi! Z uśmiechem na ustach przyglądałam się tej żałosnej egzekucji! W sumie to... szkoda mi cię! Chodź ze mną, a zobaczysz wszystko, co chcesz! BA! Możesz mieć wszystko, czego tylko zapragniesz! - Postać wyciągnęła rękę przed siebie, przechodząc przez taflę i skierowała ją do nieruchomej dziewczyny. Do Aries dopiero teraz dotarły obelgi monstra. Otrząsnęła się i cofnęła, wyciągając miecz.
- Radzę ci, cofnij się! Nie wiem, kim jesteś, ale na pewno nie jesteś mną! Po pierwsze ja kocham mojego smoka i ty, laluniu nic nie masz do gadania! Po drugie, wyglądam tak, jak mi to odpowiada i musiałabym upaść do twojego poziomu, żeby ubrać te łachmany! Po trzecie, nic nie wiesz o moim mentorze, więc się nawet o nim nie wypowiadaj!!! - krzyknęła na cały głos i machnęła mieczem prosto w wystającą z lustra rękę. Odbicie zdążyło jednak schować ją z powrotem.
-
Jesteś żałosną kopią mnie! To nie fair, że jestem twoją drugą stroną. Nie możemy tego załatwić po dobroci, więc sama odbiorę sobie ciało, które tak żałośnie wykorzystujesz! - Odbicie powoli zbliżyło się do szklanej przegrody. Aries nie czekając, aż wyjdzie, wbiła miecz w sam środek lustra, szybko wyciągnęła i pobiegła w czarny korytarz za sobą. Podczas biegu słyszała krzyki, a po chwili trzask szkła. Nie przestała jednak biec. Chciała jak najszybciej odnaleźć przyjaciół i powstrzymać od rozmowy z lustrzanymi odbiciami.
Saristay, w momencie gdy Aries uciekła korytarzem, ocknęła się z czaru. Usłyszała Kaisa, ale jego głos zagłuszył ktoś inny. Odwróciła się w stronę jego źródła. Zobaczyła swoje odbicie, które uśmiechało się złośliwie. Nagle jego oczy odwróciły się w głąb czaszki. Po chwili wróciły na swoje miejsce, jednak nie miały tęczówek i źrenic. Były same białka. Sari stała przerażona i nie mogła się ruszyć. Miała wrażenie, że coś jej nie pozwala. Dziwny cień owiał postać w lustrze po czym znikł. Półelfce ukazało się jej alter-ego w rozszarpanym ubraniu. Drugie ja miało mnóstwo ran, które szpeciły twarz i ciało. Odezwało się cichym lodowatym głosem. Miało się wrażenie, że przenika ubiór i skórę mrożąc kości:
- Tak bardzo chciałam cię poznać...
- Co-o...? – wyjąkała dziewczyna z trudem w odpowiedzi.
- Nie poznajesz mnie? Czyżbyś była na tyle dumna z siebie, że nie chcesz widzieć swojego ukrywanego ja? Ranisz mnie... - Postać uśmiechnęła się mrocznie. Przy wardze miała mały kieł. Półelfka nie odpowiedziała sparaliżowana strachem.
- Twój strach mnie tak bardzo zachwyca... Chciałabym móc z tobą porozmawiać trochę dłużej... Zostaniesz? Przecież tak dobrze czujemy się w swoim towarzystwie, nie sądzisz?
- Jaa... To... Kim ty...
- Nie mówiłam? Jestem tobą kociaczku. Czyżbyś mi nie wierzyła? Cóż ci takiego zrobiłam, że mi nie dowierzasz? - Druga Saris przyłożyła dłoń do czoła z udawanym smutkiem. Potem zerknęła z pod przymrużonych powiek. Nagle stanęła prosto ukazując sparaliżowanej dziewczynie swe poranione i posiniaczone ciało. Nachyliła się w stronę tafli szkła. Oparła się o nie i zaczęła napierać powoli przechodząc przez zwierciadło.
- Tak miło się nam rozmawia... Może pozwolisz, że zabiorę cię w lepsze miejsce niż ta grota. - Mroczna kobieta wyciągnęła rękę zbliżając ją do policzka Saristay. Dziewczyna trzęsła się ze strachu, wciąż nie mogąc się ruszyć. - Spokojnie. Nie sądzisz chyba, że coś ci zrobię, głuptasie? - zachichotała szyderczo kobieta. Jej głos niósł się głośnym echem po jaskini. Alter-ego pogładziło policzek łuczniczki po czym przejechało po jej ręce, aby na końcu lekko ścisnąć dłoń. Sara wbrew woli zbliżyła się do przerażającej postaci. Była tuż przy jej twarzy. - Chodź ze mną - mruknęła uwodzicielsko dziewczynie do ucha. Zimno ogarnęło Saristay w miejscach, które dotknęła kobieta. Miała wrażenie, że miejsca te zamarzają, wręcz czuła pękającą skórę od mrozu. To skutecznie otrzeźwiło półelfkę. Wreszcie mogła się ruszyć. Odskoczyła od monstra i rzuciła się do ucieczki wzdłuż korytarza, który pojawił się za nią. W biegu usłyszała przeraźliwy krzyk, który przypominał wrzask zabijanej z okrucieństwem kobiety. Przerażona dołączyła swój i kontynuowała ucieczkę.
Saristay? - Sed rozejrzał się wokół siebie.
- Spójrz na mnie, idioto!
Chłopak odwrócił się w stronę głosu. Spojrzał na swoje odbicie, nieruchomiejąc. Odbicie zaczęło mówić, spokojnym, wyluzowanym tonem:
-
Co się tak beznadziejnie gapisz?! Dobra, przepraszam. Sam cię o to prosiłem. Zdenerwowany nieco jestem. Muszę się uspokoić. Może najpierw przedstawię ci zaistniałą sytuację. Jak chyba wiesz, jestem twoim odbiciem. Jednak nie do końca. Przedstawię ci moją prawdziwą formę. - Taflę lustra przysłoniło coś podobnego do niebieskiej kurtyny. Sed wpatrywał się zdziwiony w niebieskie coś. Nagle zaczęło blaknąć, aż powoli zaczęło znikać. Stopniowo od spodu ukazały się brązowe, wysokie do kolan buty. Następnie, jakieś dwa centymetry wyżej, kremowe spodenki, potem biała, luźna koszula. Na samym końcu ujawniła się ta sama twarz, jednak w długich włosach, związanych w kok. Sed załamał się.
- To ja...? To jestem ja?! - Wskazał na alter-ego.

-
Tak, to ty! Więc do rzeczy... - postać westchnęła. - Jak już zauważyłeś, w końcu, jestem tobą. Dokładniej twoim idealnym odbiciem, także charakteru. I szczerze? Żal mi cię. Twoi nędzni towarzysze wykorzystują cię. Jesteś im zbędny, uważają cię za balast. Przy pierwszej lepszej okazji, nie zawahają się ciebie pozbyć. Przybyłem tu, żeby się uratować. Znaczy cię. Mniejsza. Musisz mi zaufać. - Odbiciu błękitne oczy, zmieniły się w białe gałki. - Musimy zamienić się miejscami. Ty przejdziesz na pewien okres do mojego świata, natomiast ja, do twojego. Stanę się człowiekiem i postawię twoją drużynę do pionu. Pokażę im, że nie jesteśmy balastem. Jesteśmy silniejsi, niż myślą. - Postać powoli zbliżała się do tafli. Po chwili wyciągnęła z niej rękę. Chwyciła Seda za ramię i delikatnie przyciągała do siebie. Nagle jasnowidz drgnął, jakby ktoś go uderzył i zamknął oczy. W mgnieniu oka, przez myśli przeleciało mu mnóstwo obrazów. Ukazywały zdarzenia, jakie nastąpiłyby po zamianie ciał. Jego odbicie po kolei wybiłoby wszystkich towarzyszy, łącznie z jego bratem. Chłopak otworzył oczy i sięgnął po jeden ze sztyletów. Odepchnął postać, grożąc bronią.
- Jak widzę nie jesteś mną, wizje mnie chronią przed najgorszym. Czyli między innymi tobą. Przejrzałem twoje zamiary. Żegnaj... Idioto - Sed uśmiechnął się złośliwie i ruszył biegiem w czarny korytarz za sobą.
         Reedus, Farion i Gabo stali przed lustrem wpatrując się w nie zaczarowani. Tak jak u reszty drużyny odbicia po chwili ożyły na swój własny sposób. Postacie uśmiechnęły się do swoich odpowiedników i przywitały, przedstawiając się. Po chwili w lustrze mignęły trzy błyskawice, które oślepiły zwierzaki. Kiedy oślepienie zmalało do zera, odbicia nie wyglądały już identycznie. Reedus widział w zwierciadle chudego, kremowo-różowego, ledwo trzymającego się na nogach, pseudo-smoka. Mimo swojego wyglądu, zęby miał ostre i dziwnie białe. Reediego najbardziej zdziwił niski wzrost swojego odbicia. Alter-ego nie wyglądało już jak smok, lecz wijąca się jaszczurka. Po chwili postać zbliżyła się do lustra i stanęła na dwóch łapach. Otworzyła pysk, a z niego wyleciał jej siny język i zaczął zwisać. Dziwadło spojrzało na organ, a następnie na czerwonego smoka, po czym wyszczerzyło równie sine dziąsła. Próbowało coś powiedzieć, jednak przez brak władzy w języku wychodził bełkot, który nie był dla nikogo zrozumiały. Swoje starania przerwało dopiero wtedy, gdy mięsień wypadł z paszczy, a wraz z nim runął na ziemię jeden, z górnych kłów. Reedus patrzył się na wszystko z takim niezrozumiałym zainteresowaniem, że nawet nie poczuł, kiedy Farion go szturchnął.
- Reedus, co ty...? Co to jest? - zapytał Farion, kiedy nagle usłyszał dziwny szczęk kości, dochodzący z lustra. Zobaczył niewyraźną kościstą sylwetkę w pewnym oddaleniu. Zbliżała się, a dym który ją zasnuwał powoli się rozpływał. Po chwili okazało się, że było to jego odbicie tylko że miało pewne braki. Kości jako jedyne były w komplecie. Gdzieniegdzie brakowało mu skóry, a w innych miejscach nie miał nawet mięśni. Jedna z tylnich łap była jedynie z pokrwawionych kostek. Nie miał jednego ucha, a drugie miał obszarpane. Szczerzył się przerażająco. Przecięte kąciki warg sprawiały, że uśmiech wydawał się szeroki aż do skroni. Prawdziwy Farion skulił się z przerażenia i obrzydzenia. Gabo za to zobaczył siebie jako goryla. Było to dosyć dziwne, jako że aktualnie był w pomniejszonej formie. Nic sobie z tego nie zrobił, tylko wskoczył na Fariona, chowając się w jego futrze.
- Jak już wiecie, jesteśmy wami. Chcielibyśmy was bliżej poznać. Chodźcie z nami. Pokażemy wam nasz piękny świat po drugiej stronie lustra - odezwało się alter-ego Gabo, widząc, że ani drugi Reedus, ani drugi Farion nie są zdolni do rozmowy. Mały Reedi podniósł swoje zgubione części ciała i dał na swoje miejsce.
- Czemu goryl gada? - zapytał Reedus, dopiero zauważając pozostałe dwie postacie w lustrze.
- Masz coś przeciwko?
- Tak. Gabo nie gada - stwierdził Farion odsuwając się trochę od zwierciadła.
-
Ale mogę go nauczyć. Chodźcie z nami, a nie pożałujecie. - Każde z odbić wyszczerzyło się w założeniu zachęcająco. Było to przerażające.
- Chyba cię straszy - odparł smok, nie zdając sobie sprawy z dość trafnego wyrażenia. - Idziemy stąd Farion.
- Jestem za, to COŚ jest obrzydliwe. I ta małpa... - powiedział wilk, odwracając się tyłem do tafli szkła. Reedus zrobił to samo, natomiast Gabo zbliżył się do lustra. Oczarowany wizją nauki mowy oparł się o szkło. Goryl po drugiej stronie uśmiechnął się zachęcająco i wyciągnął rękę, obejmując małpkę. Wtedy chwyciło ją coś innego. To Reedus złapał ją za kark i rzucił się biegiem w stronę korytarza. Za nimi popędził Farion.
         Kais był przerażony. Słyszał każdą rozmowę, które następowały jedna po drugiej. Na początku myślał, że Aries oszalała, gdy zaczęła mówić sama do siebie. Dopiero chwilę później usłyszał prawdziwy głos Łowczyni. To było wystarczające, aby chciał zwiać. Jednak nie mógł zostawić Seeva na pastwę losu. Starał się odciągnąć paladyna od lustra, jednak człowiek uparcie trwał przy szkle.
- Co ty robisz?! Nie powinniśmy ich uratować? Co z naszą lojalnością? Nic już cię nie obchodzi? - zapytał, ciągnąc wojownika z całych sił. Chciał słowami przekonać Seeva i jakoś do niego dotrzeć. Jednakże nie udało się. Mężczyzna ani drgnął. Mag w końcu zrezygnowany usiadł, wsłuchując się w dochodzące rozmowy. Przeszył go dreszcz, gdy usłyszał krzyk zabijanej kobiety, po którym nastąpił wrzask Saristay. Po dłuższym czasie, w końcu wszystko ucichło, a paladyn drgnął.
- Seev! W końcu! - zawołał Kais ze łzami w oczach. Odczuł ogromną ulgę, że przyjaciel w końcu się ocknął.
- Co się dzieje? Gdzie są... - Człowiek przerwał, aby spojrzeć na lustro.
- CO ROBISZ IDIOTO?! Nie patrzyłeś na siebie przez ostatnie kilkanaście minut?! Weź zrozum, nie masz w sobie nic ciekawego! Chodźmy dalej! Nie rozu...
- Och, daj sobie spokój. Nie chcesz z nami chwili pobyć? - przerwał chłopakowi głęboki głos. Kais popatrzył w lustro. Zobaczył dwa odbicia. Swoje i paladyna. Tylko że po chwili to już nie byli oni. Mgła niespodziewanie zasłoniła postacie, aby móc po chwili opaść i ukazać zupełnie inną wersję towarzyszy. Odbicie Seeva miało na sobie tylko zardzewiały napierśnik oraz skórzane spodnie. Włosy miało rozczochrane, a jego buty nadawały się do wyrzucenia. Obok stał Kais w jasno pomarańczowej szacie maga z kremowo-niebiesko-brązowo-czerwonym pasem. Miał długie brązowe włosy związane w wysoki kucyk, a w ręku trzymał grubą księgę.
- To ty? - zapytał zaskoczony Seev wpatrując się w lustrzane odbicia.
- Oczywiście, że on. A raczej ja. On może tak wyglądać w każdej chwili. Nie mam pojęcia dlaczego nie chce nosić swojej prawdziwej szaty, tylko rude włosy - stwierdziło znudzonym głosem odbicie maga. - Nie widzę cię, ale wiem, że tam jesteś. Jesteś tchórzem, nie pokazując się mi na oczy... Albo to ja jestem na tyle nieumiejętny, aby cię zobaczyć. Nie sądzisz, że jeśli twoje odbicie nie umie zauważyć siebie, stojącego przed nim, w momencie, gdy inne odbicia to potrafią, to musi być słaby? A jestem tylko postacią w lustrze. Jestem tobą i jestem słaby. Czy to nie twoja wina? - Drugi Kais zakończył swoją wypowiedź głębokim westchnięciem znużenia.
- Co za snob...- mruknął niziołek, zakładając ręce na piersi.
- Kim jesteście?! - zawołał Seev, robiąc krok przed niskiego maga.
- Nie spinaj się. Już ci ten mały dureń powiedział. Jesteśmy wami. Myślisz może to takie proste być tobą? Wcale nie. Musiałem się wbić w te idiotyczną zbroję tylko po to, aby się pokazać. Teraz przynajmniej mam trochę luzu. - Postać w lustrze rozłożyła ręce, ukazując siebie.
- Czego od nas chcecie? Nie mamy nic dla was. Żyjcie tak jak wcześniej i zostawcie nas w spokoju - warknął paladyn.
- Och, myślisz, że nic nie macie? A ciała? To jest nam potrzebne do lepszego życia.
- No i co z tego? To nasze ciała, nie macie do nich praw - stwierdził Kais, przyglądając się sobie w lustrze. Drugi mag całkowicie zignorował towarzystwo, wczytując się w książkę. Niziołek spojrzał na tytuł: "Starożytny krasnoludzki dla totalnych tumanów".
- Pewni jesteście? Jesteśmy wami, więc mamy takie same prawa.
- Nie macie. Odejdźcie w pokoju - stwierdził mężczyzna, starając się uspokoić.
- Nie potrafisz się kłócić. Daj sobie spokój, bo wiem o tobie wszystko Seevie - rzekło odbicie Seeva, patrząc na niego z litością.
- Skąd niby wiesz, że nie umiem się kłócić?! - zawołał zirytowany rozmówca.
- Och, jak to skąd? Niby ile razy przegrałeś kłótnię z Saris i Sedem? No ile? Nie jesteś asertywny. Oddajcie nam te ciała.
- Nie kłócę się z nimi. Uważam to za niepotrzebne, bo po co rozwijać waśnie? Odejdźcie albo inaczej to rozwiążemy.
- Ależ po co te nerwy? Każdy z nas ma jakiś cel. Ty chronisz tę malutką elfkę, a ja dbam o siebie. Rozumiesz?
- Nie. Daj nam spokój i odejdź.
- On jest niereformowalny - stwierdził drugi Kais, zamykając książkę. - Zakończmy to.
Odbiciom odwróciły się oczy, ukazując same białka. Przerażony Kais chwycił Seeva za rękę.
- Musimy stąd zwiewać! To jest dziwne i straszne.
- Nie mogę się ruszyć – warknął przez zaciśnięte zęby paladyn.
- Jak to?! - Tymczasem postacie w lustrze oparły się o taflę, przechodząc przez nią i zbliżając swe przerażające twarze do dwójki towarzyszy.
- Po prostu nie mogę! Nie mam władzy nad ciałem.
- Może zwrócicie na nas trochę uwagi? - odezwało się alter-ego paladyna. Seev chciał odpowiedzieć, ale nie mógł. Coś go kontrolowało.
- Dziękuję, postoję – odpowiedział Kais. - Seev rusz się!
- Mówię, że nie mogę! - Odbicia były coraz bliżej. Już prawie przeszły przez szklaną taflę, gdy Kais przyjrzał się ich przerażającemu spojrzeniu.
- Oczy? – zapytał sam siebie. Coś go w nich zaintrygowało i miał wrażenie, że odpowiedź na niemożność ruchu Seeva kryje się właśnie w nich. Nagle go olśniło. - Zaklęcie! - Niziołek wybił się ze swych krótkich nóżek. Skoczył na Seeva i zasłonił mu oczy.
- Co ty wyprawiasz?! - Mężczyzna spróbował go z siebie zrzucić.
- Ani mi się waż! Zamykaj te gały i w nogi! To urok!
- Co? - Paladyn zorientował się, że odzyskał władzę nad sobą. Bez zbędnych pytań odwrócił się i zaczął uciekać. Po kilku krokach zauważył, że Kais z niego spadł. Spróbował spojrzeć za siebie, gdy usłyszał głos niziołka:
- Nie obracaj się tylko biegnij! Nie martw się, dogonię cię!
Towarzysze pobiegli ciemnym korytarzem słysząc za sobą przeraźliwy, szyderczy śmiech.
         Aries biegła rozglądając się za jakimkolwiek zejściem z prostego korytarza.
Jednak przed nią widniała tylko długa, ciemna droga bez końca. Biegła równym tempem, lecz kiedy usłyszała zniekształcony przez echo głos z nieznanego źródła, przyśpieszyła. Po chwili jej oczy dostrzegły rozwidlenie. Było lekko oświetlone. Dziewczyna pobiegła z całą swoją szybkością. Już wbiegała jeden z zakrętów, kiedy niespodziewanie wpadł na nią jakiś człowiek. Zderzyli się czołami i upadli na ziemię.
- Ała! – krzyknęła Aries, łapiąc się za czoło. – Kim ty… Sed?! Ty idioto! Uważaj jak łazisz!
Zobaczyła jasnowidza, który również trzymał się za głowę.
- I kto to mówi? Biegłaś jak opętana, czy coś się stało? – zapytał, masując sobie obolałe miejsce, równocześnie wstając.
- Moje odbicie chciało mnie zamknąć w lustrze, to się stało! – ryknęła poirytowana. Wstała i zaczęła strzepywać kurz z ubrań.
- Tak się składa, że mnie też… - mruknął, przyglądając się dziewczynie.
- Mniejsza, wiesz gdzie jest reszta? – Dziewczyna kompletnie zignorowała słowa towarzysza. - Nikt nie może wejść do lustra. Czuję demoniczną magię, na pewno dobiega od zwierciadeł. Jest to podejrzane, więc tym bardziej boję się o zwierzaki… - stwierdziła z niepokojem.
- W takim razie musimy je szybko znaleźć, a nie mamy innego wyboru, jak iść tym korytarzem. – Wskazał na korytarz przed nimi.
- Jasne, ale ja prowadzę – powiedziała i pobiegła w ciemną czeluść.
- Prowadzi? Czemu ona?! – mruknął Sed pod nosem i rzucił się za Łowczynią.
         Saristay biegła z wrzaskiem przez nieprzeniknione ciemności. Nie widziała nic, lecz czuła że wchodzi coraz bardziej pod ziemię. Wokół było coraz zimniej i wilgotniej. Zatrzymała się niespodziewanie, gdy uderzyła w ścianę. Przestała krzyczeć. Przerażona wybuchnęła panicznym płaczem. Szlochała kilka chwil. Nie miała pojęcia co jej się dzieje. Próbowała się powstrzymać, jednak coś w tym przerażającym spotkaniu sprawiło, że nie mogła się uspokoić. W dodatku po raz pierwszy odkąd uratowała Fariona, nie miała z nim kontaktu. Nawet nie próbował się z nią porozumieć! Albo nie mógł. Wzięła głęboki oddech, usiłując przestać myśleć o złych rzeczach. Było to trudne we wszechogarniających ciemnościach. W końcu, po kilkunastu minutach, otrząsnęła się. Jednakże nie powstrzymała łez. Przecierając oczy ruszyła powolnym krokiem przed siebie. Zaczynała widzieć coraz lepiej. Z początku myślała, że jej wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Jednak po dłuższym czasie zaczęło jej coś nie pasować, bo widziała wszystko jak w dzień, a nie było żadnego źródła światła. Lekko ją to pocieszyło, chociaż sytuacja była dziwna. Gdy spojrzała za siebie, nie dostrzegła żadnej zmory, więc uspokoiła się prawie całkowicie. Zaczęła myśleć bardziej optymistycznie. Ruszyła żwawym krokiem dalej, licząc na to, że szybko spotka kogoś z drużyny.
         Reedus i Farion szli powolnym krokiem szerokim korytarzem. Uspokoili się już po dziwnym spotkaniu. Gabo zasnął i leżał wymęczony podróżą na wilku. Żaden z nich nie miał pojęcia ile już przebywają w tym dziwnym labiryncie. Co dziwne, w ogóle nie odczuwali głodu.
- Gdzie może być reszta? – zastanowił się Farion.
- Nie wiem. Spróbuję się porozumieć z Aries. Może to coś da – stwierdził smok. – Aries? Słyszysz mnie? – zapytał prywatnie. Odpowiedziało mu echo jego głosu, zwielokrotnione kilka razy. Zmrużył oczy z bólu. Czuł, że jego myśl odbija się od dziwnych barier przeciwko myślmowie.
- Reedus? Co jest? – spytał Farion zaniepokojony miną smoka. Kiedy tylko się z nim połączył, dotarło do niego echo. Położył po sobie uszy. – Ała.
- Chyba się nie da. Chodźmy w takim razie dalej. – odpowiedział z trudem Reedi.
Kontynuowali wędrówkę. Uważnie nasłuchiwali ewentualnych odgłosów swoich przyjaciół. Nic do nich nie docierało przez grube, kamienne ściany. Podróżowali kilka godzin. W pewnym momencie Farion zauważył odnogę, która mogła gdzieś prowadzić. Po chwili zza rogu usłyszał kroki.
- Reedus, słyszysz to?
- Tak, możliwe, że to nasi towarzysze – podpowiedziało smoczysko, jednak po chwili zamyślenia jednak dodało – Albo ktoś inny…
- Lub COŚ – dodał jeszcze Farion. Znienacka usłyszeli dziewczęcy głos:
- Sed! Rusz się! Chyba coś słyszałam!
- To Aries! – ucieszył smok i przyspieszył znacząco. Zza zakrętu wybiegła Łowczyni. Spojrzała w stronę zwierząt. Nim ktoś się poruszył, przyjaciele popędzili do siebie. Aries rzuciła się na szyję drogiego jej smoka.
- Reedus!!! – krzyknęła z zachwytem. Zaraz za nią przybiegł Sed. Farion zdezorientowany odsunął się od dwójki zachwyconych ponownym spotkaniem, a przy nim stanął jasnowidz.
- Cieszą się, prawda? – powiedział cicho.
- Bardzo – odpowiedział mu wilk.
Aries po pewnym czasie potrząsnęła głową i spojrzała uważnie na smoka, nadal nie puszczając jego szyi.
- Gdzieś ty był IDIOTO?!
- Staliśmy z Farionem i Gabo przed lustrem, gdy nagle odbicia zaczęły z nami rozmawiać… - Reedus opowiedział to co się wydarzyło wcześniej. Aries była w szoku, słysząc, że zwierzaki spotkało to samo co ich. Również opowiedziała swoje zdarzenie, a Sed dodał swoją historię. Po zakończeniu rozmowy ruszyli w dalszą drogę z nadzieją, że spotkają resztę drużyny.
         Seev i Kais zdyszani przystanęli za pierwszym zakrętem jaki spotkali.
- Idziemy w prawo! – krzyknął niziołek z werwą, gdy już złapał oddech. Zdecydował się nie komentować dziwnego spotkania. Sam nie był pewny, czym były lustrzane odbicia. Wiedział jedynie, że kiedy ich oczy się odwróciły, rzuciły czar, który miał podporządkować niziołka i paladyna ich woli. Na maga czar nie zadziałał, bo posiadał osłony przeciwko czemuś takiemu.
- Okej, prowadź mały – zgodził się człowiek. - A co by było jakbyśmy poszli w lewo?
- Wyszlibyśmy obok ostatniego z luster.
- Skąd ty to wiesz?
- Nieważne. Załóżmy, że intuicja.
- Jak chcesz. – Ruszyli w lewo, starając się nie zgubić nawzajem w nieprzeniknionych ciemnościach.
         Saristay szła przez korytarze, nucąc cicho jakieś piosenki. Jej werwa i szczęście znikło bardzo szybko, zwłaszcza, że co chwilę słyszała dziwne świszczące dźwięki. Drżącym głosem zaczęła śpiewać, chcąc dodać sobie otuchy i zagłuszyć odgłosy. Nie pomogło, jednak miała nadzieje, że wkrótce da radę się otrząsnąć. Wędrowała prostym korytarzem jaskini z nadzieją, że za niedługo wróci do drużyny.
         Aries, Sed i zwierzaki szli dalej razem.
- Chyba widzę wyjście – powiedziała Aries, wskazując przed siebie. Jasnowidz zmrużył oczy starając się coś dojrzeć.
- Czuję stamtąd świeży powiew – rzekł Farion, przystając na chwilę i pociągając nosem. – To z pewnością powietrze na zewnątrz.
- Więc to jest wyjście. Chodźmy szybciej, bo mam już dość tego miejsca – stwierdziła Łowczyni. Towarzysze przyspieszyli i szybko znaleźli się przy wyjściu z tunelu. Przeszli przez nie. Znaleźli się na dużym zielonym placu. Przed nimi widniała wielka stalowa brama. Po lewej i prawej stronie zobaczyli dwie pary niewielkich, zamkniętych drzwi. Wkroczyli na środek miejsca, rozglądając się czujnie wokół. Na kamiennej ścianie, z której wychodziło ich przejście, były jeszcze dwa wejścia do tuneli.
- Chyba jest dobrze… - powiedział Sed, rozluźniając się lekko.
- Słyszę coś! Przygotujcie się! – zawołał nagle Reedus do wszystkich, wpatrując się w ostatnie wejście. Aries wyciągnęła ISTARĘ, a Farion ściągnął z siebie Gabo, kładąc go z boku. Małpka nadal spała, ale wydawało się że robi to już z czystego kaprysu. Sed przygotował się do walki, wyciągając dwa niewielkie sztylety, a smok powiększył się, szczerząc ostre zębiska.
- Hej! Seev! Chyba coś słyszę! – rozległ się głos z jaskini.
- Seev? – zapytał jasnowidz, opuszczając broń.
- To na pewno sztuczka! – stwierdziła dziewczyna, piorunując chłopaka wzrokiem. – Nie daj się nabrać!
Z mroku wyłoniły się dwie sylwetki. Jedna postać była niska, a druga wysoka. Zbliżyły się do drużyny. Były przeraźliwie brudne, przez co nie mogli rozpoznać twarzy nieznajomych.
- Aries! Farion! Reedus! GABO!!! – zawołała z mniejszych postaci głosem Kaisa. Małpka obudziła się i rzuciła jednym okiem na przychodzących. Po chwili raptownie wstała, wskakując w objęcia niziołka. Przybyły mężczyzna uśmiechnął się.
- Jesteśmy – rzekł cicho. Sed również się uśmiechnął i zbliżył się do brata, mówiąc:
- Dobrze, że już nie muszę się już martwić o twój tłusty zad.
- W porównaniu do ciebie, to jestem niezwykle chudy, a moja waga bierze się stąd, że jednak mam mięśnie. Przecież noszę zbroję – odpowiedział mu Seev, śmiejąc się cicho.
- Czy wy też to widzieliście? – wtrącił się Kais, pozwalając małpce wejść sobie na głowę.
- Te monstra w lustrach? – zapytała Aries. – Tak.
- Raczej alter-ego – odezwał się Farion.
- Monstrum czy też alter coś tam, jedno i to samo. Było niebezpieczne.
- To nie było ani to, ani to – stwierdził mały mag, przerywając im rozmowę. – Gdyby was odbicia wciągnęły do siebie, to trafilibyście do innego pomieszczenia w którym odbywają się zakłady. Hazard i te sprawy, wiecie…
- Skąd ty to wiesz?! – zirytowała się Łowczyni, podchodząc do niziołka.
- Części się domyśliłem jak szliśmy. Reszta cię nie obchodzi.
- Widzicie to? – zawołał nagle Reedus, patrząc na środkowe przejście. Wszyscy spojrzeli w tą samą stronę. W tunelu widać było tylko dwa świecące punkciki. Zbliżały się, równocześnie unosząc się coraz wyżej.
- Co to może być? – zapytał Seev, wyciągając swój miecz.
- Nie wiem, wiatr wieje w tamtą stronę, więc nic nie czuję – odezwał się Farion.
- To pewnie tylko jakieś dzikie zwierze… - powiedział Sed, chcąc uspokoić towarzyszy. Nikt tego nie powiedział, ale każdy podejrzewał, że z jaskini wyjdzie coś przerażającego. Raptem doszedł do nich cienki, drżący głos, który śpiewał coś w dziwnym, z początku niepokojącym, a później budzącym grozę językiem. Drużyna przygotowała się do obrony. Punkciki były coraz bliżej, a śpiew stawał się coraz głośniejszy.
- Elle ghauli eyisil oih ailuer… Światło… - cienki głosik, zwielokrotniony przez echo w jaskini, sprawił, że towarzyszy przeszedł dreszcz. Cofnęli się, czekając aż właściciel głosu wyjdzie. Z tunelu powoli wyłoniła się sylwetka kobiety. Blond włosy z jasnoniebieskimi końcówkami wisiały posklejane na jej głowie. Na czole widniało długie przecięcie z którego spływała powoli gęsta krew. Niebiesko – szare oczy patrzyły szaleńczym wzrokiem po każdym z drużyny. Ubranie półelfki jednak było dosyć czyste.
- Saristay…? – zapytał Farion, robiąc krok do przodu.
- Czy ja wróciłam? – zaczęła mówić cicho i powoli. – Czy jesteśmy razem? Czy wszystko w porządku? Czy znowu jesteśmy w komplecie? Naprawdę? To wy? To ty Farion? Wyszłam stamtąd? Jestem na zewnątrz? – jej głos zaczynał być coraz wyższy, a z każdym zdaniem zaczynała mówić coraz szybciej. – Zostawiliśmy tę jaskinię za sobą? W końcu? Ona mnie już nie złapie? Jesteśmy w komplecie? Mogę wam uwierzyć? Czy mogę uwierzyć moim oczom? – przerwała. Zdezorientowani towarzysze tylko kiwnęli głową. Oblicze dziewczyny rozjaśniło się najczystszym i najweselszym uśmiechem jaki dotąd widzieli. Saristay zachwycona zaczęła trajkotać:
- Naprawdę? Jestem taka szczęśliwa! W końcu razem! Już mnie ta potworność nie złapie! Wreszcie! Jestem taka wolna od jaskini! Od głosów i ciemności! Mogę być spokojna! W dodatku wszyscy tu są! A może jednak nie. Przecież Dante znikł. To nadal mnie zastanawia. Wiecie widziałam tam coś co mnie przeraziło. Was też to spotkało? Słuchajcie, patrzyłam w odbicie i zobaczyłam to co każdy normalny. Swoje odbicie. Ale ono zaczęło się ruszać! A ja się nie ruszałam – Sara zaczęła gwałtownie gestykulować, jednocześnie podchodząc do towarzyszy. Oni będąc w szoku nagłą dużą rozmownością dziewczyny, nie ruszali się z miejsca. – I powiedziało, że chciało mnie spotkać! A ja wam w tajemnicy powiem, że nie miałam takiej ochoty. I tę dziwną kobietę objął cień! I wiecie co? Jak opadł, to ona miała POSZARPANE ubrania… A ja nie lubię mieć poszarpanych ubrań! I w ogóle wyglądała inaczej. Przerażająco!!! Miała ZĄB!!! – Dziewczyna energicznie wskazała na swoją szczękę, dotykając zębów. Wręcz od razu zaczęła znowu mówić, przez co prawie się ugryzła. – Ale był taki bardziej dłuższy, taki kieł… A ja nie mam KŁA!!! W ogóle to chciałabym mieć kieł. Wracając do rzeczy, ona była zła… I straszna! Zamiast oczu miała same białka! Rozumiecie to? SAME BIAŁKA! Wiecie co, lubię jagódki – ostatnie zdanie Sari wypowiedziała głosem normalnym, ale od razu wróciła do podnieconej wydarzeniami wersji. – I ona zaczęła do mnie mówić! Rozumiecie? A co ona mówiła! Twierdziła, że chciała się ze mną spotkać, i że jestem dumna i że ją ranię… A ja nawet nie wyciągnęłam miecza! Nie mogłam się ruszyć! I jak ona tak mówiła, to mówiła, a ja nie. I próbowała mnie przekonać żebym z nią poszła!!! I ona mnie DOTKNĘŁA!!! A ja nie lubię dotyku kobiet… Wolę mężczyzn! Choćby… - zwróciła głowę w stronę Seeva. – Choćby takich jak TY Seev! Jesteś strasznie poważny, ale i tak ładny jesteś. – Nagle dziewczyna spoważniała. Spojrzała chłopakowi w oczy. – Nie patrz im nigdy w oczy Seev… - szepnęła cicho. Paladyn chciał coś odpowiedzieć, jednak nie zdążył. Głos znowu zabrała Saristay, odwracając głowę do reszty drużyny. – Ona naprawdę była przerażająca! Kiedy mnie dotknęła to poczułam przeraźliwe zimno!!! Jakbym była zakopana po nos w śniegu! Lubię żółwie, wiecie? To zimno mnie całkowicie opanowało! Jej dotyk był zimniejszy niż tam było ciepło, wiesz Reedus? – zwróciła się do smoka. – Jak byliśmy na tej pustyni, pamiętasz to! Tam było o wiele cieplej niż tam zimniej, znaczy… Tam było o wiele mniej ciepło niż jej dotyk był zimny, rozumiesz prawda? A właśnie! Pamiętam już! – Dziewczyna znowu niespodziewanie spoważniała patrząc w oczy Reediego. – Nie patrz im nigdy w oczy Reedus… Wiem jakiego zwierzęcia miałeś jad w skrzydle! To był taki pustynny skorpion. I on cię zatruł! Użądlił i zatruł. I użyliśmy takiego świetnego balsamu… Chyba ty Sed nauczyłeś mnie go robić! Albo i nie? Może jakaś babka zielarka… Mam słabą pamięć. Zaraz! Nigdy nie poznałam żadnej babci zielarki! Ale zawsze marzyłam, żeby taką spotkać. Słyszałam o nich wiele opowieści. Tak samo jak o mewach. O morzu. Słyszałam, że są tam wielkie ważki. Albo to nad jeziorem… Wiecie, nigdy nie miałam zbyt dużo możliwości dotrzeć do morza. Jak zaczęłam podróż, to na początku trzymałam się bliższych miejsc, aby dopiero potem pójść w dalszy świat. Zanim wyruszyłam w jakieś miejsca poza lasami, to Dante mnie zwerbował do drużyny. W ogóle, gdzie on jest? On… On odszedł. On był półdemonem, wiesz Sed? A może demonem… Albo człowiekiem… Nie pamiętam, nie mam pojęcia, nigdy mi nie powiedział. Jestem na niego tak zła. – Tupnęła nogą. – Wracając do tej przerażającej postaci z lustra… Czułam się tak źle! I ona chciała to wykorzystać, rozumiecie? Po tym jak ścisnęła moją dłoń – Sari wzdrygnęła się. – To chciała mnie zabrać do lustra! Ale ja się powstrzymałam od pójścia z nią, chociaż zbliżyłam twarz! Uwielbiam maliny. Kiedy mnie dotknęła to poczułam się jakby mnie coś popchnęło do działania! Tylko dlaczego nie zaatakowałam? To mnie nadal zastanawia. Wiesz Aries, mogę się założyć, że ty byś wyciągnęła ISTARĘ i wbiła ją w sam środek twarzy takiej mrocznej, przerażającej istoty. Jesteś taka odważna… Chciałabym mieć taką młodszą siostrę! – Podbiegła do dziewczyny i ją przytuliła. Aries nadal była zdezorientowana monologiem przyjaciółki, więc nie zareagowała. – Ogólnie to jesteś w wieku w jakim mogłaby być moja siostra. Naprawdę! Ale szczerze to jesteś strasznie rozwydrzona. Ale i tak cię kocham! – zaraźliwy uśmiech dziewczyny, sprawił, że kąciki ust Łowczyni lekko zadrżały. – Nigdy nie patrz im w oczy, Aries… - świszczący szept Saristay szybko zmył ten mały dowód wesołości dziewczyny. Półelfka znienacka puściła szyję dziewczyny i odeszła, patrząc na wilka. – Farion!!! – wrzasnęła. – Mój kochany! – Rzuciła się tym razem na szyję zwierzęcia. Fari jako jedyny odpowiedział jej jakoś, dotykając ją nosem. – Czemuś ze mną się nie skontaktował?! Nie mogłeś? Nic ci się nie stało? Wszystko z tobą w porządku? Wyglądasz dobrze. – Pogłaskała go po futrze. – Nadal masz taką mięciutką sierść. To dobrze – mówiąc to, uśmiechnęła się promiennie. Następnie stanęła prosto, robiąc głęboki wdech. Kais otrząsnął się z oszołomienia i otworzył usta. Niestety nie zdążył nic powiedzieć, bo Sara widząc go, znowu zaczęła mówić. – Kais! Jesteś dla mnie takim miłym magiem, ale jesteś też przeraźliwie irytującym niziołkiem. Jednak i tak cię lubię. – Zbliżyła się do małego maga i rozczochrała mu włosy. Następnie odwróciła się do całej drużyny. – Wszystkich was lubię! I kocham! Dzięki Dantemu się poznaliśmy, jednak ten dziwak gdzieś się zagubił i musimy go znaleźć! W końcu przywódca, prawda? Ale wracając do rzeczy, nie skończyłam opowiadać! Zamiast zaatakować, wzięłam nogi za pas. Gdy biegłam usłyszałam jeszcze przeszywający wrzask zabijanej kobiety. Z przerażenia sama zaczęłam wrzeszczeć. Wolę nie wiedzieć co się tam stało. I teraz przez to się nie kontroluję! W dodatku szłam sama przez ciemny korytarz, a to mi przypomniało jak moi rodzice byli zabijani… Ojciec we krwi… To było straszne. Przez to właśnie teraz mam małe załamanie nerwowe. Jestem taka szczęśliwa, że mogę się przed wami wygadać! Ostatnio właśnie tak robiłam po śmierci rodziców i w końcu elfy miały mnie dosyć. Wtedy doszłam do wniosku, że nie należy się załamywać i chować w środku, tylko wyjść na świat! Słyszysz Aries? Nie wolno się zamykać! Trzeba żyć pełnym życiem i chwytać dzień! I przepraszam, że was wystraszyłam, kiedy wychodziłam z jaskini! To co śpiewałam znaczyło: „Moje myśli wciąż się plączą”. Nie mogłam w ogóle się pozbierać w ciemnościach. Nadal czuję się jakby coś mnie kompletnie rozstroiło. Chyba mam słabą psychikę. Ale i tak wybaczcie mi za te niepokojącą piosenkę. W trakcie podróży śpiewałam weselsze. Jednakże to już nieważne! Jesteśmy znowu razem i stawimy czoła wszelkim niebezpieczeństwom razem!
Wtem zemdlała. Nie upadła na ziemię, ponieważ Seev podbiegł, przytrzymał ją i zaraz wziął na ręce.
- To było… ciekawe – stwierdził jego brat po chwili milczenia.
- Elfy to jednak mają namieszane w bani… - powiedziała Aries, kiedy w końcu się otrząsnęła. Paladyn chciał coś na to odpowiedzieć, gdy nagle wszyscy usłyszeli szczęk krat. Wielka brama za nimi zaczęła się powoli podnosić.
- Co się dzie… - Kais zamilkł w pół słowa. Z bramy wyszedł ogromny potwór, wyglądający jak wyjęty z dziecięcych koszmarów. Był ogromny, obrośnięty zielonym futrem. Stał na dwóch kończynach, a przednie wisiały mu, dziwnie powykrzywiane. Jednak jego ciało nie był tak dziwne i niepokojące, jak jego głowa. Była łysa, z czaszki wyrastało osiem różnej wielkości rogów. Twarz potwora po części wyglądała jak ludzka, w dodatku kobiety. Jednak oczy były rozstawione po bokach. Nie miały źrenic, ani białek, ale ich fioletowy blask wręcz hipnotyzował. Nos był tylko szparkami, jak u węża. Usta były rozchylone w szyderczym uśmiechu. Kąciki były pozszywane czarnymi nićmi, aż po odstające, ostre uszy. Towarzysze zamarli na ten widok. Potwór zatrzymał się w pół kroku, nasłuchując. Nagle Aries usłyszała szczęk metalu. Drzwi po bokach się otworzyły. Błękitnowłosa chciała stanąć do walki, kiedy usłyszała głos smoka:
- Aries! Nie mamy szans! Musimy uciekać! – Usłuchała przyjaciela. Schowała miecz i wskazała towarzyszom kierunek ucieczki. Wszyscy wbiegli do otworzonych drzwi po lewej zanim potwór zareagował na ruch. Drużyna biegła przez półmrok, słysząc za sobą przeraźliwy ryk monstra przechodzący w przeszywający jęk. Kais wybiegł na przód. Wiedział, że za niedługo wyjdą z labiryntu oraz wiedział którędy powinni podążać, aby wyjść. Oczyma wyobraźni już widział minę gnoma jak odzyska pierścień i wygra zakład. Skręcił w prawo.
- Jesteśmy naprzeciwko wyjścia! Szybko! – krzyknął szczęśliwy. Drużyna spojrzała z nadzieją przed siebie, ale nie było tam nic, po za ścianą żywopłotu. Jednak niziołek nie miał zamiaru się zatrzymywać. Wbiegł w nią i znikł. Reszta grupy przystanęła przed ścianą, nie wiedząc co się stało. Jednakże rozlegający się za nią jęk potwora, popchnął do działania. Aries, wpierw obejrzawszy się za siebie, wbiegła w krzaczasty mur. Zaraz za nią podążyli pozostali towarzysze.
         Wybiegli w środku lasu. Kais był wściekły, a po gnomie i mieście nie było śladu. Mag chodził w te i wewte, mrucząc pod nosem:
- Ale co się stało?! Nie pomyliłem się. Nie ma przecież innego wyjścia, wszystko prowadzi na początek! Powinniśmy byli wyjść… To niemoż… TEN DRAŃ! Przestaję ufać gnomom, basta! Albo zorientował się, że dałem mu mało wartościową fałszywkę…
- Co?! – zawołała Sara budząc się. Jej oczy błysnęły w cieniu lasu, po chwili wracając do normalności. Seev postawił dziewczynę na ziemi. – Oszukałeś go?
- Eee… Prawie… - Niziołek podrapał się po głowie, zakłopotany. – Ale miałem zamiar mu potem dać inny!
Półelfka spojrzała na niego ostro, po czym ciężko westchnęła.
- Chyba w takim razie musimy tu zostać – stwierdził paladyn.
- Ja się z nim jeszcze spotkam i sprawię, że…
- Kais! Nie! Nie teraz. – przerwał mu Seev. – Musimy odpocząć. Nawet nie wiemy gdzie jesteśmy.
- Zdałoby się dowiedzieć – Łowczyni kiwnęła głową. – Później z Reedim ruszymy na zwiad. Teraz zajmijmy się obozem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz